2 listopada 2012

Rozdział 1



- Nareszcie wakacje!- Krzyknęłam opuszczając budynek wraz z kumpelami z klasy. Był 29 czerwiec. Słońce świeciło wysoko, a na niebie nie było widać żadnej chmury.
Zapowiadał się wprost cudowny dzień.
- No, jak ja się cieszę. Za tydzień jadę na obóz konny. Nie mogę się doczekać- Zaoponowała Amanda cała ucieszona.
- Doczekasz się doczekasz. Dobra, ja będę lecieć, bo umówiłam się z przyjaciółką. Udanych wakacji! Mam nadzieję, że będziemy jeszcze w kontakcie- Krzyknęłam. Pomachałam dziewczynom i ruszyłam do knajpki zaraz za rogiem szkoły, gdzie miałam się z nią spotkać. Weszłam do środka, a przy stoliku czekała już niska brunetka o dużych, brązowych oczach z koktajlami na stoliku. Cała Amy. Zawsze jest albo o umówionej porze, albo jeszcze wcześniej.
- Wolność! Nareszcie, co?
- No, ja już chce ten wyjazd!- Odpowiedziałam ucieszona. Planowałyśmy z Amy wyjazd na domki letniskowe do Jackson. Trochę kilometrów byśmy przejechały, ale jest warto. Jezioro, domki, z dala od rodziców! Niestety naszym podopiecznym nie podoba się ten pomysł, jednak ja tam pojadę!
-Co do tych domków... Wydaje mi się, że to nie jest dobry pomysł- Wyparowała upijając potem łyka swojego koktajlu.
- Co ty wygadujesz? To wspaniały pomysł. Chce jechać w końcu nad jezioro, a nie nad morze. To mam codziennie, rutyna po prostu. Tam możemy przeżyć przygodę.
- Ale nasi rodzice się nie zgodzili byśmy pojechały do Jackson.- Powiedziała smutno, jednak ja zwiastowałam uśmiech na twarzy. Miałam coś w zanadrzu.
- Ty coś kombinujesz, prawda?
Kiwnęłam głową z zadowoleniem.
- Eh... Mów.
- Wiedziałam, zobacz- Wyciągnęłam jej mapę, którą wczoraj kupiłam w sklepie i pokazałam jej kilka miejsc.
- Tutaj jesteśmy my. Tutaj jest Jackson, a tu Jacksonville.
- I?
- I to, że powiemy rodzicom, że jedziemy do Jacksonville, a tak naprawdę pojedziemy do Jackson. Tam się jedzie jakieś pięć godzin, więc wątpię by mieli problemy. Sprawdziłam również jak by się jechało autokarami. Niestety jechałybyśmy z przesiadką w Georgii, ale to nic no i jeszcze…
- Shanel stój. Mówisz, że mamy okłamać naszych rodziców?
- Tak trochę, przejęzyczyć się. Prawie taka sama nazwa miasta.
- No nie wiem.
-Proszę cię, błagam wręcz- Złożyłam ręce do modlitwy.- W Jacksonville też jest obóz tylko, że nie taki jak tam. Proszę, proszę, proszę.- Zrobiłam oczka zbitego psiaka czekając na jej decyzję. W głębi serca wiedziałam, że się zgodzi.
- Zobaczymy czy rodzice to kupią. Jak nie, to odpadam.
- Dziękuje- Uśmiechnęłam się zatapiając usta w Shake'u.
- Dobra, a powiesz mi na ile w końcu zdałaś maturę?- Spytała już na poważnie. No tak, matury zdawaliśmy jakiś czas temu, ale ja wolałam nie mówić o tych niskich procentach. Zdać, co prawda zdałam, ale tak czy siak oceny są kiepskie i wole już o tym zapomnieć. Zakończyłam szkołę, na studia nie idę, tylko do pracy. Ze szkołą pożegnałam się w dniu dzisiejszym.
- A czy to ważne? Zdałam i tyle. Wyszłyśmy z budy, po wakacjach pójdziemy do pracy, może nawet zamieszkamy razem, teraz chce się skupić na tym wyjeździe- Odpowiedziałam zakańczając temat.

* * *

Wróciwszy do domu od razu siadłam do komputera, by włączyć stronę „obozu”, na który miałyśmy niby jechać do Jacksonville. Zawołałam rodziców, by im to pokazać. Do pokoju weszła niska, szczupła, farbowana blondynka w okularach i wysoki ciemny blondyn o posturalnej budowie.
- Co się stało?- Zapytał tata opierając się o moje krzesło obrotowe.
- Nie pozwalacie nam wyjechać do Jackson, więc znalazłam coś innego i bardzo blisko domu.
- Jacksonville- Powiedziała mama zerkając na stronę.
- Tak. To tylko pięć godzin drogi stąd. Wyruszymy autokarem, widzicie jak tu jest pięknie. Dla naszego bezpieczeństwa ogólnie obóz zamykany jest o 22: 00 i nikt nie wychodzi, ani nikt nie wchodzi. Proszę, proszę.
- W sumie ma rację. To lepsze niż Jackson.- Odezwała się blondynka promieniując wzrokiem po ekranie.
- 150$ za dwa tygodnie. To nie jest dużo, plus jakaś kasa dla mnie to, co najmniej 300$.
- O mnie za mnie, jak mama się zgodzi to ja też.
- Zobaczymy. Zastanowimy się i ci powiemy jutro, dobrze?
- Yhm...- Powiedziałam kiwając głową. Kiedy rodzice opuścili mój pokój natychmiast napisałam do Amy, czy się zgodzili czy nie.
-„ Powiedzą mi jutro, bo muszą to przemyśleć. A jak wpadniemy? Boję się tego. Jak się o tym dowiedzą, będę mieć szlaban chyba do końca życia”.
-„ Nie dowiedzą się, spokojnie. Wszystko mam zaplanowane do perfekcji jak Scoffield.;)”
-„ Mam nadzieję, słuchaj, dzisiaj jest impreza w Downtownie, idziemy?. Melisa też idzie, jeszcze parę dziewczyn z mojej klasy. Chodź z nami.”
-„ No nie wiem. Ja i imprezy to zupełnie nie ta bajka. Nie lubię tam chodzić”.
-„ No chodź, posiedzisz, trochę wypijemy. Nie musisz tańczyć, jak nie chcesz.”.
-„ O której?”
-„ o 20: 00 się zaczyna. Przyjdź. Będziemy czekać pod klubem”.
-„ Okay”- Odpisałam jednym słowem i włożyłam telefon do kieszeni. Nie lubiłam dyskotek. Te wszystkie wytapetowane lalki Barbie, które ciągle mierzą cię wzrokiem lub kleją się do wszystkich kolesi mnie wkurzały. Tańczę tylko w domu, przy ludziach jestem bardziej wstydliwa, choć może gdybym wypiła parę drinków, to coś by z tego wyszło. Wiem doskonale, dlaczego Amy chce iść na właśnie tą imprezę. Będzie tam Matt. Na ostatniej dyskotece go poznała, przetańczyła z nim dość sporo czasu, wymienili się telefonami. Na początku pisali i wszystko było fajnie, jednak pewnego razu stracili ze sobą kontakt. On nie odpisywał ani nic. Myślę, że chce albo go zobaczyć, albo sprawić by był zazdrosny, kiedy ona będzie tańczyła z innym chłopakiem. Impreza jest tylko dla licealistów, więc na pewno chłopak przyjdzie.
Przejrzałam szafę szukając czegoś odpowiedniego na tą okazję, ponieważ nie przyjdę przecież w jeansach. Nie miałam zbyt wiele ubrań na tego typu okazję. Przygotowałam sobie czarne legginsy i ciemno – różową tunikę z koronkami na plecach. Dostałam ją rok temu od siostry na wigilię i jeszcze ani razu w niej nie chodziłam. Teraz jest okazja.
Do 19: 00 siedziałam z bratem oglądając filmy. Josh jest młodszy ode mnie o rok. Wszyscy mówią, że jesteśmy bardzo do siebie podobni, głównie oczy mamy identyczne. Niebieskie, jak morska fala. Chłopak jest brunetem i posiada w sobie wiele dobrych jak i złych cech. Mam z nim dobre relacje, choć nie zawsze tak było. Nieraz się o coś pokłócimy, ale szybko zapominamy i jest dobrze. Josh potrafi mnie rozśmieszyć, jest też opiekuńczy, jednak czasami doprowadza mnie do szału swoją upartością. Kiedy się na coś uprze, nigdy nie odpuszcza.
- Dobra młody. Ja lecę. Powiedz rodzicom, że wrócę późno. Tata Amy mnie odwiezie.- Zaoponowałam wstając z fotelu. Nasi opiekunowie pojechali do kolegi taty i powinni wrócić do godziny, a tyle czasu nie mam, by czekać.
- Idziesz na imprezę?
- Tak. Wrócę góra o trzeciej.
- Hah, Dobra. Przekaże- Odpowiedział brunet włączając tym razem grę na PlayStation.
Opuściłam jego pokój i weszłam do swojego, by założyć na siebie wybraną kreację. Usta musnęłam lekko czerwoną szminką, następnie błyszczykiem, oczy mascarą i kredką. Włosy zostawiłam rozpuszczone, gdyż nie miałam już czasu na wymyślenie fryzury.
- Cześć- Krzyknęłam i opuściłam dom zmierzając w stronę przystanku autobusowego.
Do galerii, w której znajdował się klub był kawałek, jednak nie chciało mi się iść na nogach.
Tak jak mówiły dziewczyny, już na mnie czekały. Było kilka osób, których nie znałam.
- Jesteś. Dobrze, że przyszłaś.
- Ta, ale przyszłam się napić- Uśmiechnęłam się.
- To jest Alison, Megan i Dan.- Amy przedstawiła nas sobie. Alison to wysoko blondynka z krótkimi włosami, Megan jest jej zupełnym przeciwieństwem; Czarne włosy, bardziej taka typowa Emo, Dan również miał czarne włosy i ciemno niebieskie oczy.
Po zapoznaniu się opłaciliśmy wstęp i weszliśmy do środka. Na sali już tańczyło sporo osób do jakiegoś techna. Sala była wielka, kula dyskotekowa kręciła się dając niesamowity efekt. Zajęliśmy wcześniej zamówioną przez dziewczyny lożę.
- To, co? Czego się napijecie? Pójdę- Oznajmił Dan czekając na nasze propozycję.
Ja zamówiłam jedno piwo, dziewczyny to samo. Jedynie szatyn przeszedł od razu do wódki.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy śmiejąc się wniebogłosy. Megan, Alison i Dan poszli potem tylko na parkiet. Ja, Amy i Melisa siedziałyśmy przy zamówionych już później drinkach.
- To gdzie masz Matta?- Spytała Mel.
- Nie wiem. Nie interesuje mnie to.
- Daj spokój. Każdy wie, że przyszłaś tu dla niego.
- Nie prawda!
- Jak nie? Prawda, prawda. Nie wykręcaj się.
- Dobra, nie warto kontynuować tego tematu. Ja idę potańczyć, idziecie?- Zapytała szybko zmieniając temat.
- Dobra, ale jeszcze do tego wrócimy- Melisa uśmiechnęła się i razem z Amy ruszyły po schodach na dół. Ja wolałam posiedzieć i zatopić usta w alkoholu. W tle słyszałam muzykę
Pitt bulla i Chrisa Browna. Zaczęłam się bujać w rytmie muzyki i po cichu podśpiewywać słowa. Nagle przysiadł się do mnie jakiś chłopak. Był dość wysokim, ciemnym blondynem o zielonych oczach. Przyznam, że od razu mi się spodobał.
- Cześć- Uśmiechnął się promiennie. Myślałam, że jest pijany, jednak nie było tego po nim widać.
- Cześć. Pomyliłeś stoliki?- Zapytałam.
- Nie, chciałem się spytać czy ze mną zatańczysz.
- Sorry, nie tańczę.
- No weź. Spróbuj chociaż.
- Po, co? Wolę tu posiedzieć. Musisz znaleźć inną dziewczynę.
- Może nie chce?- Zaoponował ponownie uwodząc mnie swoim spojrzeniem.
- To już twój problem- Odparłam. Nie wiem, dlaczego akurat do mnie się doczepił, ale był słodki i pewny siebie, zbyt pewny. Miał coś w sobie, co mnie do niego przekonywało.
- To, co? Jeden taniec.
- Nawet nie wiesz jak się nazywam.- Powiedziałam, po czym upiłam łyka drinka.
- Zaraz się dowiem. Jestem Andrew. A ty?
- Shanel- Uśmiechnęłam się. Chłopak przysunął mi bliżej kieliszek z napojem.
- Wypij. Jeśli się boisz tańczyć, to doda ci odwagi. Wierz mi. To dodało mi odwagi przyjścia tu do Ciebie.- Zaoponował.
- Niech ci będzie- Odpowiedziałam i wypiłam duszkiem do końca. Przed tym wypiłam jeszcze dwa piwa. Kiedy wstałam trochę zakręciło mi się w głowie, jednak Andrew mnie przytrzymał.
- Piłaś coś oprócz tego?
- Tak trochę- Uśmiechnęłam się, kiedy schodziliśmy ze schodów.- Ale jest dobrze.
Spróbowałam się wczuć w muzykę. Na początku trochę sztywnie mi to wychodziło, jednak chłopak kazał mi patrzeć na innych ludzi. Kiedy to zrobiłam zaczęłam się śmiać, gdyż niektórzy ruszali bardzo dziwnie. Jeden robił kowbojki, inny tańczył taniec kurczaka. Doszłam do wniosku, że nie mam się czego wstydzić, każdy tu jest zainteresowany sobą, a nie mną, więc mogę tańczyć jak mi się żywnie podoba. Przetańczyłam z blondynem kilka dobrych piosenek. Dziewczyny mnie znalazły i były bardzo ucieszone widząc mnie z dość przystojnym kolegą. Niestety piosenka zmieniła się w jakieś techno, do którego w ogóle nie dało się tańczyć, dlatego zeszliśmy z parkietu i zajęliśmy lożę. Wszyscy już tam siedzieli. Dan był nieźle narąbany, dziewczyny lekko wstawione. Świetnie się bawiliśmy, lecz dochodziła 3: 00, a tata Amy już czekał na parkingu, więc musiałyśmy wracać.
- To my będziemy się zbierać.
- Już?
- Niestety tak.
- Shanel, słuchaj. Może byśmy się jeszcze kiedyś spotkali? Podasz mi swój numer?- Zapytał wyciągając z kieszeni telefon. Wymieniliśmy się numerami, po czym na pożegnanie dostałam od niego buziaka w policzek. Byłam szczęśliwa, że taki przystojniak chciał ode mnie numer telefonu.
- No, no, no. Mówiłaś, że nie będziesz tańczyć- Zaśmiała się Amy, kiedy byłyśmy już w samochodzie.
- Wiem, ale no widziałaś go. Nie mogłam odmówić.
- No wiem.
- A widziałaś...- Spojrzałam na nią znacząco, by nic nie mówić przy tacie.
- Tak.
- Iii?
- Tańczyliśmy- Powiedziała skulona.
- Co? A tłumaczył się?
- Właściwie to nie. To było takie przypadkowe. Potem już zapomniałam i no wiesz...
- O kim mówicie?- Spytał ojciec Amy zerkając do przedniego lusterka.
- O nikim tato. O nikim- Zaoponowała.
- Praktycznie nie rozmawialiśmy. Przetańczyliśmy kilka piosenek, potem się zmył i już go nie widziałam- Szepnęła. Przez kolejne dziesięć minut jazdy siedziałyśmy cicho. Pan Worters odwiózł mnie pod mój brązowy dom.
- Dziękuje bardzo. Dobranoc. Cześć- Pożegnałam się i wyszłam z samochodu. W głowie trochę jeszcze mi się kręciło, ale nie mogłam pokazać po sobie rodzicom, że piłam więcej niż jedno piwo, bo by mnie nie puścili na domki. Zapewne czekali na mój powrót, jednak, kiedy weszłam do domu żywej duszy nie zastałam. Światła były pogaszone. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego. Wzięłam prysznic, przebrałam się do pidżamy i położyłam się do łóżka. W głowie miałam tysiące myśli na minutę. Andrew jest słodki, nawet przystojny. Mam nadzieję, że pogłębimy nasze relacje do większego stopnia, chyba, że on po prostu chciał się zabawić. Mam nadzieję, że te wakacje będą inne od wszystkich. Chcę, bym mogła je zapamiętać na bardzo długo.  

***
Cześć wszystkim. Mam nadzieję, że rozdział pierwszy jakoś was zachęcił do czytania dalej. Nie wiem właściwie co mnie naszło, by napisać książkę o One Direction. Tych chłopaków uwielbiam i strasznie mi imponują. Swoim poczuciem humoru, nie zamartwianiem się niczym i oczywiście talentem, jednak ja wciąż jestem Belieberką. I kto powiedział, że można wybrać tylko jedno z nich? Wiele razy o tym słyszałam, ale ja Justina nie zostawię, ale też One Direction gdzieś tam są u mnie w randze ważności:). Zayn najbardziej do mnie dotarł, zobaczyłam w nim swoje odbicie, jest podobny do mnie na wiele sposobów, ale o tym to kiedy indziej:). Dlatego też głównym bohaterem będzie Zayn oraz Shanel. To nie będzie typowa romantyczna książka, pojawią się w niej rożne wątki. Miłość, Trzecia osoba, różne napady... Dowiecie się więcej czytając kolejny rozdział, który pojawi się być może za tydzień. Mam nadzieję, że dacie mi szansę. Do zobaczenia.

7 komentarzy:

  1. Na samym początku pragnę gorąco Ci podziękować za wspaniały komentarz na blogu moim i Agnes. ;* Naprawdę, zrobiło się nam bardzo miło z tego powodu. ;3
    Przeczytałam opisy bohaterów, rozdział pierwszy i muszę powiedzieć, że naprawdę masz niesamowity talent! Nie mogłam się oderwać od czytania i naprawdę żałuję, iż tak szybko się to skończyło. ;< Podoba mi się to, że głównym bohaterem będzie Zayn, gdyż nie ma zbyt wiele opowiadań akurat o nim, a jak już się zdarzą, to niektóre praktycznie nie mają sensu. ;/ Shanel poznała jakiegoś chłopaka? ;o Nie spodziewałam się tego. o.o Ciekawe, jaką rolę odegra w Twoim opowiadaniu. ^.^ Jeszcze jedno, co mi się podoba to, to, że od razu nie pojawiło się One Direction i nie ma BIG LOVE! A, jak sama podkreśliłaś, nie będzie to tylko o miłości, więc składam Ci pokłony! :D ;3 Z niecierpliwością czekam na rozdział kolejny. ;* Jak możesz, informuj mnie na gg: 44775825 lub na Twitterze: @capitan_horan. Weny. ♥
    P.S. Również jestem Belieberką, a również Directionerką i nie rozumiem, jak fanki mogą się kłócić o to, kto jest lepszy. -,- Przecież to nie ma sensu. ;c Nigdy ich do siebie nie porównywałam, bo dla mnie są to kompletnie różne osobowości. Również nie mam zamiaru zostawiać Justina, ponieważ to dzięki niemu zobaczyłam prawdziwe piękno muzyki i on mnie wprowadził w ten świat, więc nie miałabym serca tego zrobić. Zawsze będzie w moim sercu. <3
    Pozdrawiam. ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny start siostra! AAA i zrobiłaś tą zakładkę z bohaterami tak jak mówiłam, super ;) Życzę rzeszy fanów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana! Chapeau bas! Świetny rozdział i nie mogę się doczekać kolejnego odcinka *-* Mam nadzieję, że dodasz też opcję, by zostać obserwatorem tego bloga i jeszcze raz dziękuję za miły komentarz na moim, X i E blogu:* - B

    PS Też tego nie kumam, jak dziewczyny kłócą się, czy 1D, czy JB jest lepszy... Ja kocham natomiast 1D, ale JB szanuje, słucham i po prostu lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam na rozdział 4 na www.hate-love-peace.blogspot.com licze na komentarz ze szczerą opinią :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział. :) Bardzo mi się podoba. ;** Czekam na nn. :D Powiadom mnie u mnie na blogu. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Czkeam nn .<3

    zapraszam :] : intheonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem ci, że zaczyna się fajnie. Podoba mi się i polubiłam Shanel i ciekawe co będzie dalej. Ciężko oceniać opowiadanie po pierwszym rozdziale, dlatego czekam na NN i zapraszam do siebie: escape-from-love.blogspot.com i whisper-of-secret.blogspot.com Mogłabyś informować mnie na GG? 42378899

    OdpowiedzUsuń