8 grudnia 2012

Rozdział 10

Summer love - Muzyka do rozdziału.

Dochodziła 9, kiedy się obudziłam. Nie poszłam dziś na śniadanie, ponieważ nie byłam głodna i nie chciałam ponownie udawać, że nic się nie stało. Ubrałam na siebie zielone krótkie spodenki, a do tego szarą bluzkę ze złotymi napisami wiązaną na szyi. Na dworze było ciepło, słońce świeciło już wysoko na niebie zapowiadając słoneczny dzień. Wyszłam na taras i usiadłam na ławce przyglądając się ludziom, którzy właśnie opuszczali pomieszczenie z którego jedli. Wśród nich zauważyłam Zayna i Nialla, którzy o czymś rozmawiali. Kiedy mnie zobaczyli od razu spoważnieli, blondyn coś powiedział brązowookiemu, jednak ten pokręcił głową i unikając kontaktu wzrokowego przeszedł obok mnie obojętnie, natomiast Niall wbił się na taras z uśmiechem na twarzy.
- Cześć- Powiedział dosiadając się.
- Hej.
- Czemu nie wstałaś na śniadanie?
- Nie wiem, jakoś nie miałam ochoty nic jeść- Odpowiedziałam wciąż spoglądając na bruneta, który właśnie wchodził do swojego domku.
-Słuchaj... Co do Zayna....
- Sory Niall, ale nie chce o tym rozmawiać, mam już tego dość- Powiedziałam przerywając mu.
- Spróbuj go zrozumieć.
- Ale co tu mam rozumieć? Pogrywa sobie ze mną.
- Nie prawda, ma trochę ciężką sytuację, On się pogubił, miał wiele na głowie i nie wiedział jak sobie z tym wszystkim poradzić.
- Mógł coś powiedzieć, albo mnie nie uwodzić czy coś z tych rzeczy.
- Zayn potrafi bez najmniejszego problemu zakryć to, co go gryzie. Potrafi śmiać się na zewnątrz, ale w środku może cierpieć- Zaoponował całkiem poważnie.
- Dlaczego nie chce mi tego powiedzieć?
- Bo wie, że zaczynałabyś go pocieszać, a to najgorsze co można zrobić w tej sytuacji.
- Co masz na myśli? Co się stało?- Zapytałam nieco przestraszona.
- Nie powinienem o tym mówić... Myślę, że sam ci powie w odpowiednim czasie.
- Nie ma czasu. Już jutro mnie tu nie będzie- Rzekłam patrząc na niego. Blondyn nieco się wahał, jednak opowiedział mi część historii. Okazało się, jego mama zachorowała na raka wątroby, nie jest zaawansowany i czeka ją operacja, która pozwoli wyleczyć tę chorobę. Nie jest to jednak w 100% pewne, Zayn przyleci do niej od razu po przyjeździe.
- Jaka ja jestem głupia, nie wiedziałam, nie miałam pojęcia... Muszę do niego iść- Zaoponowałam wstając.
- Nie teraz, poczekaj z tym do wieczora, może sam będzie chciał ci o tym powiedzieć, daj mu jeszcze jedną szansę- Odpowiedział również wstając z ławki.
- Okay- Zaoponowałam niechętnie. Pożegnałam się z blondynem, a kiedy tylko przyszła Amy, od razu opowiedziałam jej o wszystkim.
- Dlatego się tak dziwnie zachowywał? Czemu nic nie mówił? Z jednej strony dalej nie rozumiem dlaczego nie chciał z tobą rozmawiać o waszych sprawach. W końcu powinien oddzielić sprawy związane z Tobą, a mamą.
- Wiesz co. Też bym nie miała siły na to wszystko, gdyby to moja mama była chora- Odpowiedziałam siadając na łóżku.- Ależ byłam głupia.

* * *

Resztę dnia spędziliśmy na plaży oraz na zwiedzaniu jakiegoś zamku. Zayn nie uczestniczył w tej wędrówce, a ja cały czas starałam się o tym wszystkim nie myśleć, choć wcale nie było to takie łatwe. Wieczorem znowu chciałam się wybrać na ławkę, jednak ktoś już na niej siedział. Z lekkim zawahaniem dosiadłam się do bruneta, który przyglądał się niebu.
- Przepraszam Cię za wczoraj... Zachowałem się jak tchórz- Zaoponował pierwszy zaczynając rozmowę. - Nie chciałem.
- Nic się nie stało...- Chciałam zaczekać, aż chłopak sam powie mi o tym co się stało, jednak nie wytrzymałam.
- Wiem o twojej mamie Zayn- Zaczęłam, a ten tylko na mnie spojrzał.- Nie złość się proszę, nie chce się wtrącać ani nic, tylko...
- Za co mam się złościć? Chciałem żebyś o tym wiedziała, lecz nie potrafiłem zacząć rozmowy na ten temat... Nie potrafię wielu rzeczy ci powiedzieć, a chciałbym- Powiedział ponownie odwracając głowę w moją stronę.
- Powiesz mi coś więcej?- Spytałam- O ile jesteś na siłach- Dodałam po chwili. Chłopak westchnął ponownie spoglądając w niebo.
- Dowiedziałem, się o tym niedawno. Lekarz mówił, że im będzie bardziej zaawansowany stopień raka, tym będzie gorsze rokowanie. U niej rak ma zasięg loko – regionalny, atakuje węzły chłonne. Pytałem jakie są szanse przeżycia... Powiedział, że około 20 – 40%. Czytałem, że taki rak zazwyczaj kończy się śmiercią- Odpowiedział. Zauważyłam, że chłopak przetarł oko, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, co zrobić?.
- Powiedziałeś, że nie ma zaawansowanego raka, a to wcale nie jest mało procent.
- To nawet nie jest połowa... Rozumiesz? Nie wiem co zrobię, jeśli ona umrze...
- Nie mów tak! Wszystko się ułoży, tylko musisz w to wierzyć- Rzekłam. Brunet całkowicie się rozpadł, nigdy nie widziałam żadnego chłopaka zalanego łzami, a jeszcze on to dla mnie całkowity szok. Nie chciał okazywać swojej słabości, lecz niestety mu nie wyszło, gdyż zdążyłam zobaczyć słoną ciecz na policzku.
- Zayn wszystko będzie dobrze, wierzę w to i ty też musisz w to uwierzyć, nie płacz proszę, bo i ja zacznę- Uśmiechnęłam się, kiedy łza również mimowolnie zleciała mi po policzku. Brązowooki spojrzał na mnie i ręką otarł słoną wodę z mojej twarzy.
-Lepiej nie, nie chce byś płakała z powodu kogoś takiego jak ja.- Powiedział.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę, potem przybliżył się i mocno mnie przytulił. Naprawdę w tej chwili nie myślałam o niczym innym jak o tym jakby ukoić jego ból w sercu, który od pewnego czasu w nim tkwi. Jutro wyjeżdżam i nie będę w stanie mu pomóc. Wyjedzie na drugi koniec świata i nasze drogi się rozejdą. Zapewne z gazet dowiem się co u niego słychać, jak z jego mamą... Nie chciałam takiego zakończenia, ale nic innego nie dało się zrobić.

* * *

Nastał dzień wyjazdu. Autokar do Georgii miałyśmy o 6 rano. Chłopcy podwieźli nas na dworzec, z którego miałyśmy odjechać. Będę tęskniła za wszystkim, co tu przeżyłam, a głównie za chłopakami. Za wspólnie spędzonymi chwilami. Wybawiłam się jak nigdy w życiu i niczego nie żałuje. Każdy po kolei żegnał się z wszystkimi, nie wiedziałam tylko co zadecydowali Harry i Amy, w końcu nie wiadomo, kiedy znowu się spotkają.
- Będzie mi cię brakować mała- Uśmiechnął się Louis przytulając mnie.
- Mnie Ciebie też- Odpowiedziałam tym samym.
- Uważaj na siebie i pamiętaj, by pisać- Zaoponował Niall, kiedy się z nim żegnałam.
- Na pewno, mam nadzieję, że się jeszcze wszyscy spotkamy- Powiedziałam, kiedy przechodziłam do Liama. Następnie spojrzałam na Zayna. Poczułam ukłucie w sercu, nie chciałam się z nim jeszcze żegnać. Miałam coś powiedzieć, kiedy chłopak przybliżył się i mocno mnie objął, mówiąc szeptem słowo ”Dziękuję”.
- Nie ma za co.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy- Powiedział odrywając się ode mnie.
- Ja też. Proszę, napisz mi co z twoją mamą. Nie chcę się dowiedzieć z telewizji czy internetu.
- Na pewno napiszę- Odpowiedział. Chłopaki machali nam, kiedy wchodziłyśmy do autokaru, ruszyłam do środka, by zająć miejsce. Kiedy już odjeżdżaliśmy zauważyłam, że jacyś paparazzi robią zdjęcia, a zespół szybko wsiadał do samochodu. Jeszcze tego im teraz brakowało, mam tylko nadzieję, że nie uchwycili naszych twarzy.
- Szkoda, że już wracamy.
- Też żałuję, co z tobą i Harrym?- Spytałam, gdy byłyśmy w drodze.
- Nic... Kilka dni i po wszystkim- Odparła. Czułam, że nie chciała o tym rozmawiać, dlatego też wsadziłam słuchawki do uszu i zamknęłam oczy udając się do innej rzeczywistości, gdyż przed nami ponad osiem godzin jazdy. To nie tak miało się zakończyć, bynajmniej nie tego się spodziewałam jeśli chodzi o moją przyjaciółkę. Pasowali do siebie jak ulał, a jednak postanowili to zakończyć...
Przesiadka w Georgii odbyła się bardzo szybko i nim się obejrzałyśmy już byłyśmy w kolejnym autokarze wiozącym nas prosto do domu. Po paru godzinach i kilku postojach już wiedziałam, że znajdujemy się w Miami. Te wszystkie dzielnice były mi bardzo znane. Lubiłam wycieczki po naszym mieście, wszędzie coś nowego, na każdej dzielnicy inne twarze, inne rzeczy do zwiedzania. Ja mieszkałam bardziej na południu w The Roads. Ta dzielnica wydała się mojej mamie najspokojniejsza z tych wszystkich, dlatego wybrała ją i wszyscy się tu wprowadziliśmy, kiedy ja byłam jeszcze w jej brzuchu. Było cicho i spokojnie. Miałyśmy blisko plaży, jednak parki czy różne ogrody też chętnie odwiedzałam. Kilka restauracji w pobliżu, które oferowały specjały kuchni kubańskiej, jednak ciekawa była także lokalna kuchnia, będąca rajem dla miłośników owoców morza. Ja zdecydowanie wolę kubańską kuchnię jak i muzykę. Niezliczone kluby, w których posłuchać można potańczyć w rytm salsy, marengi czy reggae, lecz nowości też da się usłyszeć. Dojechałyśmy właśnie na główny dworzec naszego miasta. Na całe szczęście rodzice myślą, że będziemy dopiero za godzinę, więc miałyśmy czas. Gdyby zobaczyli, że wysiadamy z innego autobusu miałybyśmy naprawdę przechlapane. Pomimo że była późna pora ludzi na dworcu przybywało, a my za bardzo nie wiedziałyśmy jak zabrać się z walizkami.
- Shanel... Mamy przerąbane- Zaoponowała nagle Amy stając jak wryta w ziemię. Podążyłam za nią wzrokiem i ujrzałam naszych rodziców, którzy również na nas patrzyli z minami wściekłych psów.
- Co teraz?- Spytałam, kiedy zaczęli iść w naszym kierunku.
- Może nie wiedzą?
- Dlaczego nas okłamałyście?- Zaczął mój tata wrogo nastawiony.
- O czym ty w ogóle mówisz? Nic złego nie zrobiłyśmy- Zaoponowałam odważnie.
- Wasz autokar przyjechał dwie godziny temu, a was w nim nie było. Teraz patrzę i wysiadacie busem, który jechał z Georgii. Czyli miałem rację i byłyście w Jackson, a nie w Jacksonville, prawda?
- Chris, porozmawiamy o tym w domu, teraz chodź do samochodu- Odparła mama. Pożyczyłam przyjaciółce powodzenia i ruszyłam za rodzicami. Teraz to wpadłyśmy jak śliwka w kompot i nikt już nas nie uratuje. Jednak prawda zawsze wyjdzie na jaw...
- Co wy sobie myślałyście? Że się o niczym nie dowiemy? Wszystko ujdzie wam na sucho? Nie rozumiem, w Jacksonville miałyście wszystko, ale nie, wy musiałyście postawić na swoim i przejechać tyle kilometrów. Przecież to było w Tennessee! Jakim cudem w ogóle udało wam się dojechać w jeden dzień z Jackson do Jacksonville?- Ojciec był wściekły. Krążył w kółko zadając pytania, na które ja nie odpowiadałam. Wolałam przeczekać najgorsze, wiedziałam, że odzywki uzna jako pyskowanie.
- Przepraszam- Tylko tyle w stanie byłam powiedzieć.
- Przepraszam? O nie, koleżanko, to zdecydowanie za mało. Jakby wam się coś stało? Nie pomyślałyście o tym? Idź do siebie, rozpakuj się. Masz szlaban...- Powiedział donośnym głosem, a ja posłusznie udałam się na górę. Wiedziałam, że z nim nie mam szans na wygraną. Nawet teraz, kiedy to wszystko się wydało nie żałowałam wyjazdu. Po rozpakowaniu rzeczy od razu zadzwoniłam do Amy.
- Hej i jak tam?
- Masakra. Wydzierali się po mnie jak cholera... Mam szlaban do końca życia, bynajmniej tak powiedzieli.
- Ta, ja pewnie też. Zobaczysz, że za niedługo im przejdzie. Przepraszam, nie przemyślałam wszystkiego.
- No, Michael nie byłby z ciebie dumny- Odpowiedziała żartem, na co ja się zaśmiałam. Za to uwielbiałam Amy, jest w stanie wybaczyć mi wszystko, nawet ten durnowaty szlaban.
Po rozmowie z przyjaciółką włączyłam swojego laptopa i patrzyłam na różne strony plotkarskie, czy czasem niczego nie napisali o One Direction i nie myliłam się. Był artykuł. Kliknęłam na stronkę.

„ Przyłapaliśmy dzisiaj chłopaków na dworcu autobusowym w Jackson w stanie Tennessee. Jak się okazało odwozili oni dwie młode dziewczyny z którymi najprawdopodobniej spędzili trochę czasu. Nie wiemy jednak kim są damy, lecz na pewno będziemy drążyć ten temat. Oto kilka zdjęć, na których widać One Direction na dworcu oraz jak machają do dziewczyn w autokarze. Nie zdążyliśmy zrobić zdjęć panną, ale miejmy nadzieję, że wkrótce poznamy prawdę...”

Głupi fotografowie. Dobrze, że nie zrobili nam zdjęć, bo nie chciałabym stać się sensacją różnych stron plotkarskich. Wyłączyłam laptopa i przebrana już do pidżamy wsunęłam się pod ciepłą kołdrę. Napisałam SMS do Zayna.
- „ Przepraszam za to zamieszanie z paparazzimi, przeproś ode mnie też chłopaków. Mam nadzieję, że nie mieliście kłopotów. Trzymaj się i śpij dobrze. Nie chciałam by to tak wyszło”.
Chłopak odpisał po kilku minutach.
- „ Nic się nie stało, to ja mam nadzieję, że nikt się o was nie dowie, gdyż miałybyście przez to sporo kłopotów. Wiesz, myślałem dzisiaj dużo i dziękuje za to, co wczoraj powiedziałaś. Nie można tracić nadziei, bo nadzieja jest podstawą do wiary w coś, co może się udać, a ja wierze, że moja mama z tego wyjdzie...  Jutro do niej lecę, bo za tydzień ma operację, chcę być przy niej, dziękuje za wszystko:**”.- Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy to przeczytałam. Według mnie to naprawdę urocze, że jest taki kochający. Jest blisko z nią związany i wiem ile dla niego znaczy.
- „ Pozdrów ją ode mnie. Idź spać, bo pewnie jutro wcześnie wstajesz. Nie mam ci niczego za złe. Dobranoc:*”- Odpisałam. Chłopak odpisał krótkie „dobranoc”, po czym wsadziłam telefon pod poduszkę i zamknęłam oczy. Rozmyślałam nad tym wszystkim, jak to się potoczyło. Nie wiedziałam czy spotkam jeszcze Zayna, dzielą nas dwa różne światy, jednak chciałabym go znowu zobaczyć, ich wszystkich. To naprawdę wspaniali ludzie i przez te dwa tygodnie bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Nigdy nie sądziłam, że poznam kogoś sławnego. W mojej głowie jak i w sercu zawsze mieścił się Justin... Realny chłopak, który nigdy nie mógł być mój. Teraz poczułam coś do realnego chłopaka, którego poznałam osobiście, którego wzrok hipnotyzował mnie na każdym kroku, woń perfum przyprawiała mnie o ciarki, a sposób w jaki się uśmiechał powodował, że ja również się uśmiechałam, kiedy płakał, ja również roniłam łzy. Nie wiem jak potoczy się teraz sytuacja w domu. Kiedy mi odpuszczą? Wiem natomiast jedno: Nigdy, ale to przenigdy nie będę żałować, tego co zrobiłam.
***
Cześć kochani. Miałam dodać rozdział dopiero za kilka dni, ale tak mi się cholernie nudzi, że postanowiłam dodać już teraz.;) Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. Zachowanie Zayna zostało powiedzmy wyjaśnione, spodziewaliście się tego? Zapewne nie. Ehh... już po Mikołajkach, jak en czas szybko leci. Choinkę mam już ubraną, pokój ozdobiony, a wy?;) Nie mogę się doczekać wigilii. Zwłaszcza, że do domu wracają moje siostry wraz z ich partnerami na święta. Lubię taką atmosferę, gdzie cała rodzina zbiera się chociaż raz przy stole i tak dalej;). na razie nie złożę wam życzeń, bo przed świętami jeszcze pewne dodam jeden rozdział. Od dwóch lat zawsze stawałam przy oknie przed wigilią i mówiłam " Wesołych świąt Justin".
 W tym roku powiem " Wesołych świąt Justin, Niall, Zayn, Harry, Louis i Liam" :D. A co się będę:D.
Mam jeszcze jedną sprawę. Wiele osób spamuje mi o blogu, który ma np. ponad 10 rozdziałów. Nowe blogi, które dopiero zaczynają, lub mają 3-4 rozdziały jeszcze przeczytam, ale naprawdę nie chce mi się aż do 10 dochodzić. Chyba, że jest naprawdę interesujący. To tyle;). Dziękuje za to, że jesteście ze mną:D. I już powoli nawet wyrażacie opinię co mnie bardzo cieszy;**. Do następnego i czekam na newsy u was. Bo np. U Viper nie pamiętam, kiedy się pojawił ostatnio albo Juliette;)

6 komentarzy:

  1. Smutny, ale jak zwykle świetny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie się wszystko wyjaśniło, to całe zachowanie Zayna i w ogóle. Uaaa starcie z rodzicami. Ale to nic, takie przygody są wiele warte hahaha. Czekam na NN. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Zayn :( Mam nadzieje, że wszystko z jego mamo bd dobrze ;) Ciesze sie, że Zayn w końcu powiedział Shanel o co chodziło :) Tylko szkoda, że Amy i Harry się rozstali :( Ale i tak rozdział podoba mi się :D
    Ale wtope dziewczyny miały na dworócu ... Miejmy nadzieje, że rodzice im szybko odpuszczą ;) Czekam na nn z niecierpliwościom i zapraszam do b na nexta na:
    http://milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com
    Ściskam, całuje i życze weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, ale miałam ochotę się rozpłakać. ;c Ej no, to jest nie fair, że one musiały już wyjechać, a Shanel dopiero się dowiedziała, dlaczego Zayn był taki smutny i tajemniczy. ;c Ech... Ale powiem szczerze, że ich pożegnanie było naprawdę słodkie. ;3 Podobało mi się strasznie. ^.^ Jedynie, co mnie niepokoi, to to, że ich rodzice tak zareagowali na tą sytuację. Bądź, co bądź, ale dziewczyny mają po 17 lat i powinni im pozwolić na trochę więcej. A z tym dożywotnim szlabanem to... Hmmm... Zastanowiłabym się na ich miejscu. Przecież one tylko chciały dobrze spędzić czas, a to, że nie pojechały tam, gdzie oni chcieli, to nic nie znaczy. No ale każdy jest inny i nie będę wnikać, dlaczego tak się stało. ;) Naprawdę wielka szkoda, że musiały już opuścić chłopaków i to piękne miejsce. Ja bym rozpaczała na miejscu Amy i Shanel, ale ja to co innego, więc się tym nie przejmuj. W sumie, jestem ciekawa, jak szybko nastąpi kolejne spotkanie i czy wydarzy się coś ciekawego przy następnym spotkaniu. ;3 A teraz to, na co pewnie czekałaś przez cały komentarz, a mianowicie przeprosiny. Naprawdę, miałam skomentować rozdział wcześniej, ale nie miałam za bardzo okazji, gdyż po pierwsze, komp mi nawalał, a po drugie miałam strasznie dużo nauki. ;/ Wybaczysz mi? :c Plosiem. ;3 Czekam na kolejny. <333 Weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski, szkoda, że musiały tak szybko wyjeżdżać, ale mam nadzieję, że operacja mamy Zayn'a się uda i że Shanel jeszcze spotka Zayn'a i będą razem. Ale i tak najlepsse z tego rozdziału było jak rodzice zareagowali na to kłamstwo. Ha. I ten szlaban. Działo się działo. Czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. To ich pożegnanie było słoodkie ;* Szkoda tylko, że wyjechały następnego dnia, kiedy Shanel się wszystkie dowiedziała o mamie Zayna. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz się spotkają. :) Uch, starcie z rodzicami... Eh, jakoś przeżyją. ;)

    OdpowiedzUsuń