- Shanel! Wstawaj, bo spóźnicie się na samolot!- Krzyknęła moja
mama, która już po raz dziesiąty wchodziła do mojego pokoju i starała się
ściągnąć mnie łóżka. Mimo, że mieliśmy prywatny pojazd tylko dla naszej czwórki
to i tak na lotnisku musieliśmy być o równej 7 rano, gdyż jak to Zayn
powiedział pilot nie znosi spóźnialskich.
- No zaraz no- Odpowiedziałam nakładając na siebie kołdrę.
Rodzicielka nie dawała za wygraną i całą pościel zrzuciła mi z łóżka. – Ej!
- Wstawaj. Szybko. Za niedługo będzie tu Amy- Odpowiedziała, po
czym wyszła z pokoju. Leniwie przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji
siedzącej, przeciągając się. Po upływie kilku minut wstałam i wzięłam z szafy
wcześniej przygotowane rzeczy, czyli szare krótkie jeansowe spodenki z szarym
paskiem oraz różową koszulkę z krótkim rękawkiem z narysowaną myszki miki na
przodzie. Na ręce nałożyłam parę różowych bransoletek i poprawiłam łańcuszek,
który dostałam od Zayna. Włosy spięłam w bocznego kucyka tak, że opadały mi na
prawe ramię i lekko końcówkę podczesałam. Gotowa zeszłam na dół, gdzie o dziwo
w salonie siedzieli już wszyscy. Tak długo czekałam na ten dzień, aż w końcu
się doczekałam. Lecę do Anglii, by ponownie zobaczyć Zayna. Naprawdę się za nim
stęskniłam, lecz niestety będę musiała poczekać mniej więcej tydzień, gdyż on
przylatuje dopiero na początku października. Będziemy lecieć niemalże jeden
dzień, bo osiemnaście godzin, ale myślę, że będzie fajnie. Gdybyśmy lecieli
normalnym samolotem byłoby o wiele dłużej, gdyż musielibyśmy się przesiadać.
Podeszłam do mojej przyjaciółki, która siedziała na kanapie i
nerwowo stukała w róg sofy, a pod jej nogami stały dwie potężne walizki. Z resztą,
co się dziwić, ja miałam takie same.
- Hej- Przywitałam się siadając obok.
- Hej- Uśmiechnęła się sztucznie.
Spojrzałam na nią z pytaniem czy coś się stało, ale ta pokręciła
głową z odpowiedzią, że trochę zjadają ją nerwy. Mnie również, ale starałam się
to ukryć.
- Dzieci chodźcie coś zjeść, tylko szybko. Amy, ty również-
Zaoponowała moja mama z kuchni. Brunetka wiedziała, że nie ma się, co z nią
sprzeczać, więc cała nasza czwórka ruszyła za jej głosem. Na stole widniały już
kanapki z serkiem topionym, ogórkiem i szynką. Chwyciłam dwie z ogórkiem i
spałaszowałam od razu, jednak to mi wystarczyło. Po skończonym posiłku wszyscy
ruszyliśmy do samochodu mojego ojca.
- Dobrze. Uważajcie na siebie i dzwońcie bardzo często- Mówiła
rodzicielka tuląc Josha.
- Mamo, udusisz mnie.- Odepchnął ją lekko.
- No tak, ale to twoja pierwsza daleka podróż, będę się martwić.
- Dam sobie radę. Nie jestem już dzieckiem.
- Wiem. Mój mały mężczyzna- Uroniła łzę, którą szybko starła
następnie tuląc się do mnie.
Pożegnaliśmy się z niską blondynką, a następnie wsiedliśmy do
samochodu. Przez całą drogę na lotnisko nikt ze sobą nie rozmawiał. Lukas
jeszcze drzemał, Josh robił coś na telefonie, Amy patrzyła prosto przed siebie,
a ja spoglądałam w okno na przejeżdżające i migające drzewa oraz domy. Po
niecałej godzinie jazdy w końcu dojechaliśmy na lotnisko. Tata pomógł nam
wyładować bagaże.
- No… To chyba czas się pożegnać- Zaoponował wyciągając ostatnią
walizkę. Przytuliłam się do niego, a Josh uścisnął mu dłoń.
- Naprawdę dzwońcie do mamy, bo ona zeświruje- Zażartował z
uśmiechem na twarzy.
- Na pewno.
- Okay, chodźmy, bo się spóźnimy- Rzekł Lukas chwytając swoją
torbę w dłoń.
Wszyscy pożegnaliśmy się z ciemnym blondynem, po czym weszliśmy do
środka. Zayn powiedział, że pilot będzie czekał od razu przed wejściem i będzie
miał tabliczkę z wywieszonym nazwiskiem „River”. Trochę obciachowe i ściąga
zbyt wiele uwagi, ale po tym udało nam się go znaleźć. Przy kasie stał wysoki
szatyn ubrany w niebieski garnitur i mocno czerwony krawat. Włosy miał ulizane żelem,
co spowodowało śmiechy chłopaków. Nie był stary, ale też nie aż tak młody.
Obstawiam, że nie więcej niż 35 lat.
- Cicho bądźcie. Chodźmy do niego- Rzekłam i ruszyłam w jego
kierunku.
- Dzień dobry. Nazywam się Shanel Goters- Powiedziałam, kiedy
byliśmy już blisko niego, po czym przedstawiłam resztę przyjaciół. Mężczyzna
uśmiechnął się delikatnie nie pokazując zębów, a następnie spojrzał na zegarek.
- Dwie minuty spóźnienia- Sapnął, po czym zaczął iść do drzwi
ewakuacyjnych. Zdziwieni podążyliśmy za nim. Pokazał jakąś plakietkę
ochroniarzowi, po czym ten wpuścił nas do środka. Przez korytarz doszliśmy do
hangaru, w którym znajdował się nasz samolot. Typowy, biały pasażerki z mnóstwem
okien.
- Wsiadajcie, a bagaże zostawcie mi. Zaraz je schowam- Zaoponował.
Drzwi się wysunęły jak to zawsze robią w filmach. Pierwsza do środka weszłam
ja. Wnętrze było zupełnie inne jak to, którym lecieliśmy do Los Angeles. Ściany
koloru brązowego były dopasowane do beżowych siedzeń, które wyglądały jak
typowe kanapy. Dwie były ustawione naprzeciwko siebie, po prawej również wyglądało
identycznie. Szybko usiadłam od razu przy oknie, zaraz za mną wbiegła Amy i
usadowiła tyłek obok. Lukas i Josh zajęli miejsca zaraz naprzeciwko nas
cali podjarani samolotem. Do środka wszedł również nasz pilot.
- Dobra słuchajcie. Nazywam się Thomas River i będę leciał z wami
jakieś osiemnaście godzin. Oto drugi pilot Nathan Sandler- Mówiąc to pokazał
ręką drugiego już nieco starszego brodacza z rozmierzwionymi włosami również
odziany w garniaka.- Nie wolno wam skakać, opuszczać miejsc, chyba, że potrzebujecie
skorzystać z toalety. Jeżeli już zgłodniejecie tutaj jest lodówka i potrzebne
rzeczy do przetrwania.- Zaoponował Thomas z kamienną twarzą. Trochę się go
bałam.- Zapnijcie pasy i rozkoszujcie się widokami. Aha. Wyłączcie również
telefony na czas lotu - Dodał, po czym poczekali aż zapniemy pasy i wyszli idąc
zapewne do kabiny w której sterują maszyną.
- Jaki kanał, to co ja mam robić bez komórki?- Spytał Josh
spoglądając na Lukasa. Ten wzruszył ramionami chowając telefon do kieszeni
spodni. Ponownie poczułam jak samolot rusza i mimo tego, że leciałam już dwa razy samolotem bałam się jak cholera,
jednak, kiedy wnieśliśmy się już na bezpieczną wysokość mogłam spokojnie
odetchnąć.
- Twoja ciocia już wyjechała?- Zapytała Amy blondyna.
- Tak.
- A ten pies, którym mamy się zajmować. Co to za rasa?
- Dalmatyńczyk. Naprawdę cudna suczka, ma już cztery lata i wciąż
jest skłonna do zabaw.
- To fajnie. A jak się nazywa?
- Nana.
- Słodkie imię- Odpowiedziałam. Uwielbiałam psy, a opieka nad nimi
była dla mnie przyjemnością. Kiedyś byłam wolontariuszką w schronisku, gdyż
tata miał alergię na sierść i niestety w naszym domu nie było mowy o
jakimkolwiek zwierzaku. Nie mogłam się doczekać aż dotrzemy do Anglii. W końcu
dziewczyna z Miami zobaczy Europę, a to wielka nowość. Nikt nie miał pomysłu,
co mamy ze sobą zrobić. Na początku Josh był podekscytowany tym, że leci
samolotem, gdyż był to jego pierwszy lot, ale potem też mu się znudziło
patrzenie w okno. Sięgnęłam do lodówki po jakieś picie i coś do schrupania.
Rzuciłam pepsi również Amy, która jak to stwierdziła umierała z pragnienia i
usiadłam s powrotem na miejsce.
Patrzyłam przez okno i widok, który ujrzałam zaparł mi dech w
piersi. Widziałam tylko miliony świecących się światełek, które migały mi z
prędkością światła. Była już 22 czyli lecieliśmy jakieś piętnaście godzin.
Wszyscy oprócz mnie już smacznie drzemali wykończeni lotem. Pilot powiedział,
że powinniśmy do trzech- czterech godzin wylądować, ale nie wiedziałam czy iść
spać czy czekać aż wylądujemy, ale w końcu zmęczenie było silniejsze i nie
wytrzymałam. Zamknęłam oczy opierając się wygodnie o fotel i rozmyślałam o
kolejnych dniach.
***
Jechaliśmy już taksówką, która z Londynu miała nas przewieźć
prosto do Leeds na naszą ulicę. Byłam zawiedziona, że nie pozwiedzamy tego
cudownego miasta, jednak też zmęczona i chciałam jak najszybciej się położyć. W
Europie wszystko było inne niż w USA. Nie potrafię tego opisać słowami, tu po
prostu trzeba być. Ludzie, budowle, powietrze, a nawet ulice różniły się od
tych w Miami. Różnice czasowe dawały nieźle w kość, jednak ja wciąż nie
wiedziałam, którą mamy godzinę. Szybko włączyłam telefon i okazało się, że mam
pięć nieodebranych połączeń od mamy i Zayna. Nie chciało mi się teraz z nikim rozmawiać,
dlatego też wyciszyłam dźwięki i spojrzałam na godzinę. 7.25! Masakra jakaś.
- Ile jeszcze?- Spytałam ochrypiałym głosem kierowcę taksówki.
Mężczyzna z bródką spojrzał do lusterka.
- Jeszcze niecała godzina drogi. Macie szczęście, że trafiliście
na mnie. Taksówki nie jeżdżą z Londynu aż tutaj- Zaoponował. Miał rację,
jechaliśmy już drugą godzinę i to prawdziwy cud, że zawozi nas prosto do celu.
- Dziękujemy i przepraszamy za kłopot- Odparła Amy.
- Nie ma sprawy. To dzisiaj mój ostatni kurs i temu to robię-
Uśmiechnął się ponownie patrząc na przednią szybę. Czekałam aż wreszcie tam
dojedziemy, by położyć się na miękkim łóżeczku. Lukas powiedział, że każdy
będzie miał swój pokój, ponieważ ciocia ma dużą rodzinę i wszyscy pojechali
razem z nią.
Zatrzymaliśmy się na podjeździe jakiegoś domu. Kiedy wyszłam na
zewnątrz o mało co się nie przewróciłam spoglądając na budowlę. Klasyczna bryła
w kolorze beżu oraz brązu została przykryta kopertowym dachem w kolorze czerni.
Do głównej bryły mieszkalnej dołączono wychodzący z lica przedniej ściany garaż
z dwoma miejscami parkingowymi. Szkoda, że nikt z nas nie
posiadał samochodu, ani nawet prawa jazdy, chociaż nie wiadomo czy Lukas
zdawał. Z tyłu domu można było przyuważyć obszerny taras. Cały dom urozmaicają
dwa balkony - frontowy oraz zaprojektowany na tylnej ścianie. Jasna kolorystyka
połączona z szerokimi opaskami okiennymi, ceglaną okładziną oraz drewnianymi
panelami doskonale wpasuje się w każdy krajobraz. Dodatkowo duże przeszklenia
to nowoczesne elementy, doskonale doświetlające pokoje dzienne. Wszystko było
idealne, a nawet zbyt piękne by było prawdziwe. Nigdy bym nie przypuszczała, że
może być coś jeszcze lepszego niż dom cioci Lucy w Los Angeles, a jednak się pomyliłam.
- Stary. Tu będziemy mieszkać? Nie mogę, jest bombowy!- Zaoponował
Josh przygryzając pięść do ust. Taksówkarz w tym samym czasie wyciągał z
bagażnika nasze walizki, po czym postawił nam je na chodniku.
- To już wszystko- Rzekł odkładając ostatni bagaż. Złożyliśmy się
każdy po połowie i wręczyliśmy mężczyźnie oczekiwane banknoty. Ten z uśmiechem
przeliczył pieniądze, pożegnał się, po czym na zakręcie już go nie było.
Zaczęliśmy komentować to, co widzimy, ale Lukas powiedział, że to
jeszcze nie wszystko. Wnętrze jest najlepsze, więc jak najprędzej ruszyliśmy do
środka. Chłopak zza kwiatka wyciągnął niewielki zloty kluczyk i popatrzył na
nas z uśmiechem na twarzy. Wsadził go do dziurki i przekręcił w prawą stronę.
Usłyszałam szczekanie Nany i kiedy blondyn otworzył drzwi od razu rzuciła się
na nas merdając radośnie ogonem.
- Hej Nana- Lukas przywitał się z nią, a ta następnie obwąchała
nas wszystkim.
- Dobra, wchodźmy- Popędziłam Josha, który stał przed drzwiami i
głaskał sunię. Kiedy byłam już w środku poczułam się jakbym była w programie „
Dom nie do poznania”. Tylko oni są skłonni budować takie cuda jak to. Do głównego centrum
mieszkania przechodziło się przez przedsionek z wyznaczonym miejscem na szafy
wnękowe. Wszystko było w kolorze jasnego brązu i białego. Białe ściany,
natomiast podłoga brązowa, rzeczy w salonie również. Od razu jak się wchodziło
przez sień można było dostrzec w oddali pokój gościnny w którym znajdowały się
trzy fotele i jedna kanapa wraz ze stolikiem do kawy, a na przeciwko nich stał
plazmowy telewizor. Obok stała biała wieża grająca i kilka płyt różnych
wykonawców. Kiedy już weszłam dalej po prawej stronie zobaczyłam łazienkę, więc
automatycznie do niej pognałam. Oczywiście w środku również było niesamowicie:
Białe ściany, chodniczki błękitne na podłodze, prysznic z hydromasażem i wanna
oraz ubikacja i umywalka, a nad nią stało lustro. Wyszłam z niej a na przeciwko
spostrzegłam kuchnię. Rozlokowano tu otwarte, połączone pokoje, które wpływają
pozytywnie na integrację domowników, co mi się bardzo spodobało. Obok kuchni
jadalnia, która idealnie komponowała się z kuchnią czy pokojem dziennym.
Zaciszny gabinet znajdował się obok salonu. Można było go zamknąć rozkładanymi
drzwiami, a w razie potrzeby otworzyć go na obszerny salon. Jednak Lukas
uprzedził nas, iż tam mamy nie wchodzić, gdyż to gabinet jego wuja, a ten nie
lubi gdy ktoś mu wchodzi niepotrzebnie. Poza tym tak czy siak jest zamknięty na
kluczyk i nawet jakbyśmy chcieli wejść to i tak nie możemy. Zauważyłam, że
wszędzie były kwiatki. Najwięcej paproci, ale inne rodzaje również, których nie
znałam.
- Tu jest niesamowicie!- Krzyknęła Amy spoglądając przez wielkie
szklane drzwi na taras, na którym znajdowały się dwie ławki, a w środku stolik
typowy na ogródek. Obok stał grill.
- Masz rację. Po prostu cudo- Potwierdziłam.
- To chodźcie zobaczyć górę. Tylko pokój na przeciwko schodów jest
mój!- Krzyknął Lukas i wbiegł, czym prędzej po schodach umieszczonych obok
gabinetu. My podążyliśmy za nim i ja zajęłam sobie od razu sypialnie po prawej
stronie. Amy zaraz obok mnie, a Joshowi została obok Lukasa. Znaczy się
najpierw zajął sobie miejsce Amy, jednak Lukas powiedział, że to babska i
lepiej żeby wziął sobie inny. Spojrzałam jeszcze na drzwi obok schodów, które
najprawdopodobniej służyły, jako wejście do łazienki. Chłopcy już weszli do
swoich pokoi, a ja z Amy stałyśmy i patrzyłyśmy się na siebie z uśmiechem.
- To, co? Wchodzimy?- Spytałam. Ta chwyciła ręką klamkę, więc ja
również to uczyniłam.
- Trzy, czte- ry- Powiedziałyśmy równo i otworzyłyśmy drzwi
wchodząc do środka.
Kiedy stanęłam przy drzwiach o mało, co nie padłam na zawał, a
pierwsze słowo, jakie mi przeszło przez myśl było” niemożliwe, że to mój
pokój”. Ściany były w kolorze niebieskim- idealnie dopasowywały się do jasno-
brązowej posadzki. Łóżko stało przy jednej ścianie z pościelą w kolorze
jaśniejszym niż ściany, a pod nim był wielki ciemny niebieski dywan. Nad
legowiskiem widniał obraz z namalowanym oceanem i fruwającymi mewami. Po obu
stronach stały malutkie brązowe półeczki. Na tej z lewej stała lampka nocna, a
na tej drugiej jakiś kwiatek doniczkowy. Miałam tylko jedno okno, ale na
ścianie były szklane drzwi wiodące do dużego balkoniku. Bardzo mi to
odpowiadało. Obok okna był mały kącik w formie garderoby, gdzie mogłam
przechować swoje ubrania. Kiedy położyłam się na łóżku odczułam taką
niesamowitą miękkość, że aż nie chciało mi się wstawać, by sprawdzić pokoje
reszty lokatorów, ale byłam ciekawa czy mają równie zarąbisty, co mój, dlatego
najpierw ruszyłam do Amy. Ona też miała niesamowity. Ściany miały większe pasy
w kolorach brązu ciemnego i jasnego oraz jasnej zieleni. Pościel na łóżku była
również dopasowana w ten sam wzór, co ściana. Praktycznie miała podobnie
ułożone rzeczy, jednak ona miała własną łazienkę, a to było niesprawiedliwe!
Oznaczałoby to, że muszę dzielić się z dwojgiem chłopaków, ale Amy obiecała, że
mogę do niej przychodzić. Chłopaki mieli typowe męskie i jedno osobowe łóżka,
co by oznaczało, że zajmowali pokoje nastolatków. Lukas opowiedział, że nie
mieszkają tutaj małe dzieci tylko małżeństwo, ich córka w wieku osiemnastu lat,
co oznaczałoby, że albo ja, albo Amy mamy jej pokój i dwóch synów
piętnastoletnich.
- Lukas. Powiedź ciotce, żeby mnie adoptowała- Zaoponował Josh,
kiedy schodziliśmy na dół.
- To mnie też!- Dodała Amy unosząc dłoń w górę.
- Okay, przekażę- Odpowiedział i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. My
usiedliśmy w salonie na kanapie, a Lukas poszedł do kuchni coś sprawdzić.
- Ciocia przed wyjazdem zrobiła zakupy i mamy pełną lodówkę.
Zostawiła kasę na karmę dla Nany, ale jest jej jeszcze dużo, więc nie ma
pośpiechu, by iść do sklepu.
- No właśnie, najbliższy sklep, gdzie jest?
- Mały sklepik jest tuż za rogiem, a supermarket jakieś pięć minut
drogi stąd.- Odparł wbijając się pomiędzy mnie, a Amy. Znowu poczułam wibrację
w spodniach, dlatego też wyciągnęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam, że dzwoni
mama. Musiałam odebrać, by opowiedzieć jej o tym gdzie mieszkamy. Po rozmowie ze
mną chciała jeszcze mówić z Joshem.
- Shan. Zayn do mnie dzwoni- Zaoponowała brunetka patrząc na
wyświetlacz w swoim telefonie.
- To odbierz- Kazałam, a ta tak zrobiła, jednak po chwili oddała
mi swoją komórkę mówiąc, że to do mnie.
Wzięłam i odeszłam kawałek.
- Hej.
- Shanel, czemu nie odbierałaś telefonów? Martwiłem się już
powoli.
- Przepraszam. Byłam zmęczona po podroży, ale już jesteśmy i jest
wspaniale. Dom niczym marzenie.
- Cieszę się. Dzwonię, by ci powiedzieć, że będziemy za dwa dni w
Anglii.
- Mieliście przyjechać w październiku.
- Tak jakoś wyszło.
- Ale ja się cieszę.- Uśmiechnęłam się.- Już nie mogę się
doczekać.
- Ja też. To niesamowite, że jesteś w moim kraju.
- Taa, nigdy bym nie przypuszczała. To będzie mój nowy początek-
Odpowiedziałam z myślą właśnie o zaczęciu czegoś nowego i zmienieniu odrobinę
swojego życia.
***
Cześć kochani:) Co tam u was słychać ciekawego? Jak wam się podobał rozdział? W sumie prosty i zwykły, co nie? Ale już są w Anglii, więc akcja zacznie nabierać tempa, że tak powiem;) Mam wspaniały humor, może dlatego, że byłam na koncercie Justina, moje marzenie się spełniło! Jestem mega nakręcona tym wszystkim!:) Nie będę wam tu dużo pisać. Tak jak myślałam chyba mało z was czyta tego bloga... Nie wiem czy go nie zawieszę... Pomyślę jeszcze nad tym. Wiem, że są tu osoby, które czytają. Magda i Zuzia- Dwie siostry:D, Asiek. A reszta jak komentowała, tak zniknęła gdzieś... No cóż. Poczekamy, zobaczymy. Będę kończyć;** Trzymajcie się wszyscy!:)
Rozdział jak zwykle CUDOWNY :P Proszę nie zawieszaj tego bloga piszesz go WSPANIALE :))
OdpowiedzUsuńFajnie że już są w Anglii :D
Kocham twojego bloga ♥
Pozdrawiam,czekam na następny i życzę dużo weny :D
Rozdział wspaniały. Nie zawieszaj bloga on jest wspaniały, genialny cudowny i wo gule że nie mogę go opisać!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńNie, nie możesz zawiesić bloga bo ja go czytam i chcę go czytać dalej. I masz go pisać, chociażbym nawet tylko ja go komentowała, to i tak masz pisać. Wiem jestem okropna xD
Już się nie mogę doczekać tego jak chłopcy przyjadą do Londynu :D Czekam na następny z wielką niecierpliwością, pozdrawiam Asiek :*
Cudowny, jak wszystkie!
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac nastepnego *.*
nie kończ pisania! :) czytam twojego bloga na bieżąco tylko nie mam czasu na dodawanie komentarzy... :( przepraszam :) MONA ^^
OdpowiedzUsuńPolecam : http://forever-together-one-direction.blogspot.com/2013/03/rozdzia-5.html#comment-form
OdpowiedzUsuńAwww cudo <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że nowy pojawi się jak najszybciej i życzę bardzo dużooo weny :D Błagam nie kończ, dużo osób czyta a blog jest na prawdę zajebisty :D
Zapraszamy http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/