27 marca 2013

Rozdział 26

- Shanel! Wstawaj, bo spóźnicie się na samolot!- Krzyknęła moja mama, która już po raz dziesiąty wchodziła do mojego pokoju i starała się ściągnąć mnie łóżka. Mimo, że mieliśmy prywatny pojazd tylko dla naszej czwórki to i tak na lotnisku musieliśmy być o równej 7 rano, gdyż jak to Zayn powiedział pilot nie znosi spóźnialskich.
- No zaraz no- Odpowiedziałam nakładając na siebie kołdrę. Rodzicielka nie dawała za wygraną i całą pościel zrzuciła mi z łóżka. – Ej!
- Wstawaj. Szybko. Za niedługo będzie tu Amy- Odpowiedziała, po czym wyszła z pokoju. Leniwie przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej, przeciągając się. Po upływie kilku minut wstałam i wzięłam z szafy wcześniej przygotowane rzeczy, czyli szare krótkie jeansowe spodenki z szarym paskiem oraz różową koszulkę z krótkim rękawkiem z narysowaną myszki miki na przodzie. Na ręce nałożyłam parę różowych bransoletek i poprawiłam łańcuszek, który dostałam od Zayna. Włosy spięłam w bocznego kucyka tak, że opadały mi na prawe ramię i lekko końcówkę podczesałam. Gotowa zeszłam na dół, gdzie o dziwo w salonie siedzieli już wszyscy. Tak długo czekałam na ten dzień, aż w końcu się doczekałam. Lecę do Anglii, by ponownie zobaczyć Zayna. Naprawdę się za nim stęskniłam, lecz niestety będę musiała poczekać mniej więcej tydzień, gdyż on przylatuje dopiero na początku października. Będziemy lecieć niemalże jeden dzień, bo osiemnaście godzin, ale myślę, że będzie fajnie. Gdybyśmy lecieli normalnym samolotem byłoby o wiele dłużej, gdyż musielibyśmy się przesiadać.
Podeszłam do mojej przyjaciółki, która siedziała na kanapie i nerwowo stukała w róg sofy, a pod jej nogami stały dwie potężne walizki. Z resztą, co się dziwić, ja miałam takie same.
- Hej- Przywitałam się siadając obok.
- Hej- Uśmiechnęła się sztucznie.
Spojrzałam na nią z pytaniem czy coś się stało, ale ta pokręciła głową z odpowiedzią, że trochę zjadają ją nerwy. Mnie również, ale starałam się to ukryć.
- Dzieci chodźcie coś zjeść, tylko szybko. Amy, ty również- Zaoponowała moja mama z kuchni. Brunetka wiedziała, że nie ma się, co z nią sprzeczać, więc cała nasza czwórka ruszyła za jej głosem. Na stole widniały już kanapki z serkiem topionym, ogórkiem i szynką. Chwyciłam dwie z ogórkiem i spałaszowałam od razu, jednak to mi wystarczyło. Po skończonym posiłku wszyscy ruszyliśmy do samochodu mojego ojca.
- Dobrze. Uważajcie na siebie i dzwońcie bardzo często- Mówiła rodzicielka tuląc Josha.
- Mamo, udusisz mnie.- Odepchnął ją lekko.
- No tak, ale to twoja pierwsza daleka podróż, będę się martwić.
- Dam sobie radę. Nie jestem już dzieckiem.
- Wiem. Mój mały mężczyzna- Uroniła łzę, którą szybko starła następnie tuląc się do mnie.
Pożegnaliśmy się z niską blondynką, a następnie wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę na lotnisko nikt ze sobą nie rozmawiał. Lukas jeszcze drzemał, Josh robił coś na telefonie, Amy patrzyła prosto przed siebie, a ja spoglądałam w okno na przejeżdżające i migające drzewa oraz domy. Po niecałej godzinie jazdy w końcu dojechaliśmy na lotnisko. Tata pomógł nam wyładować bagaże.
- No… To chyba czas się pożegnać- Zaoponował wyciągając ostatnią walizkę. Przytuliłam się do niego, a Josh uścisnął mu dłoń.
- Naprawdę dzwońcie do mamy, bo ona zeświruje- Zażartował z uśmiechem na twarzy.
- Na pewno.
- Okay, chodźmy, bo się spóźnimy- Rzekł Lukas chwytając swoją torbę w dłoń.
Wszyscy pożegnaliśmy się z ciemnym blondynem, po czym weszliśmy do środka. Zayn powiedział, że pilot będzie czekał od razu przed wejściem i będzie miał tabliczkę z wywieszonym nazwiskiem „River”. Trochę obciachowe i ściąga zbyt wiele uwagi, ale po tym udało nam się go znaleźć. Przy kasie stał wysoki szatyn ubrany w niebieski garnitur i mocno czerwony krawat. Włosy miał ulizane żelem, co spowodowało śmiechy chłopaków. Nie był stary, ale też nie aż tak młody. Obstawiam, że nie więcej niż 35 lat.
- Cicho bądźcie. Chodźmy do niego- Rzekłam i ruszyłam w jego kierunku.
- Dzień dobry. Nazywam się Shanel Goters- Powiedziałam, kiedy byliśmy już blisko niego, po czym przedstawiłam resztę przyjaciół. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie nie pokazując zębów, a następnie spojrzał na zegarek.
- Dwie minuty spóźnienia- Sapnął, po czym zaczął iść do drzwi ewakuacyjnych. Zdziwieni podążyliśmy za nim. Pokazał jakąś plakietkę ochroniarzowi, po czym ten wpuścił nas do środka. Przez korytarz doszliśmy do hangaru, w którym znajdował się nasz samolot. Typowy, biały pasażerki z mnóstwem okien.
- Wsiadajcie, a bagaże zostawcie mi. Zaraz je schowam- Zaoponował. Drzwi się wysunęły jak to zawsze robią w filmach. Pierwsza do środka weszłam ja. Wnętrze było zupełnie inne jak to, którym lecieliśmy do Los Angeles. Ściany koloru brązowego były dopasowane do beżowych siedzeń, które wyglądały jak typowe kanapy. Dwie były ustawione naprzeciwko siebie, po prawej również wyglądało identycznie. Szybko usiadłam od razu przy oknie, zaraz za mną wbiegła Amy i usadowiła tyłek obok. Lukas i Josh zajęli miejsca zaraz naprzeciwko nas cali podjarani samolotem. Do środka wszedł również nasz pilot.
- Dobra słuchajcie. Nazywam się Thomas River i będę leciał z wami jakieś osiemnaście godzin. Oto drugi pilot Nathan Sandler- Mówiąc to pokazał ręką drugiego już nieco starszego brodacza z rozmierzwionymi włosami również odziany w garniaka.- Nie wolno wam skakać, opuszczać miejsc, chyba, że potrzebujecie skorzystać z toalety. Jeżeli już zgłodniejecie tutaj jest lodówka i potrzebne rzeczy do przetrwania.- Zaoponował Thomas z kamienną twarzą. Trochę się go bałam.- Zapnijcie pasy i rozkoszujcie się widokami. Aha. Wyłączcie również telefony na czas lotu - Dodał, po czym poczekali aż zapniemy pasy i wyszli idąc zapewne do kabiny w której sterują maszyną.
- Jaki kanał, to co ja mam robić bez komórki?- Spytał Josh spoglądając na Lukasa. Ten wzruszył ramionami chowając telefon do kieszeni spodni. Ponownie poczułam jak samolot rusza i mimo tego, że leciałam już dwa  razy samolotem bałam się jak cholera, jednak, kiedy wnieśliśmy się już na bezpieczną wysokość mogłam spokojnie odetchnąć.
- Twoja ciocia już wyjechała?- Zapytała Amy blondyna.
- Tak.
- A ten pies, którym mamy się zajmować. Co to za rasa?
- Dalmatyńczyk. Naprawdę cudna suczka, ma już cztery lata i wciąż jest skłonna do zabaw.
- To fajnie. A jak się nazywa?
- Nana.
- Słodkie imię- Odpowiedziałam. Uwielbiałam psy, a opieka nad nimi była dla mnie przyjemnością. Kiedyś byłam wolontariuszką w schronisku, gdyż tata miał alergię na sierść i niestety w naszym domu nie było mowy o jakimkolwiek zwierzaku. Nie mogłam się doczekać aż dotrzemy do Anglii. W końcu dziewczyna z Miami zobaczy Europę, a to wielka nowość. Nikt nie miał pomysłu, co mamy ze sobą zrobić. Na początku Josh był podekscytowany tym, że leci samolotem, gdyż był to jego pierwszy lot, ale potem też mu się znudziło patrzenie w okno. Sięgnęłam do lodówki po jakieś picie i coś do schrupania. Rzuciłam pepsi również Amy, która jak to stwierdziła umierała z pragnienia i usiadłam s powrotem na miejsce.

Patrzyłam przez okno i widok, który ujrzałam zaparł mi dech w piersi. Widziałam tylko miliony świecących się światełek, które migały mi z prędkością światła. Była już 22 czyli lecieliśmy jakieś piętnaście godzin. Wszyscy oprócz mnie już smacznie drzemali wykończeni lotem. Pilot powiedział, że powinniśmy do trzech- czterech godzin wylądować, ale nie wiedziałam czy iść spać czy czekać aż wylądujemy, ale w końcu zmęczenie było silniejsze i nie wytrzymałam. Zamknęłam oczy opierając się wygodnie o fotel i rozmyślałam o kolejnych dniach.

***

Jechaliśmy już taksówką, która z Londynu miała nas przewieźć prosto do Leeds na naszą ulicę. Byłam zawiedziona, że nie pozwiedzamy tego cudownego miasta, jednak też zmęczona i chciałam jak najszybciej się położyć. W Europie wszystko było inne niż w USA. Nie potrafię tego opisać słowami, tu po prostu trzeba być. Ludzie, budowle, powietrze, a nawet ulice różniły się od tych w Miami. Różnice czasowe dawały nieźle w kość, jednak ja wciąż nie wiedziałam, którą mamy godzinę. Szybko włączyłam telefon i okazało się, że mam pięć nieodebranych połączeń od mamy i Zayna. Nie chciało mi się teraz z nikim rozmawiać, dlatego też wyciszyłam dźwięki i spojrzałam na godzinę. 7.25! Masakra jakaś.
- Ile jeszcze?- Spytałam ochrypiałym głosem kierowcę taksówki. Mężczyzna z bródką spojrzał do lusterka.
- Jeszcze niecała godzina drogi. Macie szczęście, że trafiliście na mnie. Taksówki nie jeżdżą z Londynu aż tutaj- Zaoponował. Miał rację, jechaliśmy już drugą godzinę i to prawdziwy cud, że zawozi nas prosto do celu.
- Dziękujemy i przepraszamy za kłopot- Odparła Amy.
- Nie ma sprawy. To dzisiaj mój ostatni kurs i temu to robię- Uśmiechnął się ponownie patrząc na przednią szybę. Czekałam aż wreszcie tam dojedziemy, by położyć się na miękkim łóżeczku. Lukas powiedział, że każdy będzie miał swój pokój, ponieważ ciocia ma dużą rodzinę i wszyscy pojechali razem z nią.
Zatrzymaliśmy się na podjeździe jakiegoś domu. Kiedy wyszłam na zewnątrz o mało co się nie przewróciłam spoglądając na budowlę. Klasyczna bryła w kolorze beżu oraz brązu została przykryta kopertowym dachem w kolorze czerni. Do głównej bryły mieszkalnej dołączono wychodzący z lica przedniej ściany garaż z dwoma miejscami parkingowymi. Szkoda, że nikt z nas nie posiadał samochodu, ani nawet prawa jazdy, chociaż nie wiadomo czy Lukas zdawał. Z tyłu domu można było przyuważyć obszerny taras. Cały dom urozmaicają dwa balkony - frontowy oraz zaprojektowany na tylnej ścianie. Jasna kolorystyka połączona z szerokimi opaskami okiennymi, ceglaną okładziną oraz drewnianymi panelami doskonale wpasuje się w każdy krajobraz. Dodatkowo duże przeszklenia to nowoczesne elementy, doskonale doświetlające pokoje dzienne. Wszystko było idealne, a nawet zbyt piękne by było prawdziwe. Nigdy bym nie przypuszczała, że może być coś jeszcze lepszego niż dom cioci Lucy w Los Angeles, a jednak się pomyliłam.
- Stary. Tu będziemy mieszkać? Nie mogę, jest bombowy!- Zaoponował Josh przygryzając pięść do ust. Taksówkarz w tym samym czasie wyciągał z bagażnika nasze walizki, po czym postawił nam je na chodniku.
- To już wszystko- Rzekł odkładając ostatni bagaż. Złożyliśmy się każdy po połowie i wręczyliśmy mężczyźnie oczekiwane banknoty. Ten z uśmiechem przeliczył pieniądze, pożegnał się, po czym na zakręcie już go nie było.
Zaczęliśmy komentować to, co widzimy, ale Lukas powiedział, że to jeszcze nie wszystko. Wnętrze jest najlepsze, więc jak najprędzej ruszyliśmy do środka. Chłopak zza kwiatka wyciągnął niewielki zloty kluczyk i popatrzył na nas z uśmiechem na twarzy. Wsadził go do dziurki i przekręcił w prawą stronę. Usłyszałam szczekanie Nany i kiedy blondyn otworzył drzwi od razu rzuciła się na nas merdając radośnie ogonem.
- Hej Nana- Lukas przywitał się z nią, a ta następnie obwąchała nas wszystkim.
- Dobra, wchodźmy- Popędziłam Josha, który stał przed drzwiami i głaskał sunię. Kiedy byłam już w środku poczułam się jakbym była w programie „ Dom nie do poznania”. Tylko oni są skłonni budować takie cuda jak to. Do głównego centrum mieszkania przechodziło się przez przedsionek z wyznaczonym miejscem na szafy wnękowe. Wszystko było w kolorze jasnego brązu i białego. Białe ściany, natomiast podłoga brązowa, rzeczy w salonie również. Od razu jak się wchodziło przez sień można było dostrzec w oddali pokój gościnny w którym znajdowały się trzy fotele i jedna kanapa wraz ze stolikiem do kawy, a na przeciwko nich stał plazmowy telewizor. Obok stała biała wieża grająca i kilka płyt różnych wykonawców. Kiedy już weszłam dalej po prawej stronie zobaczyłam łazienkę, więc automatycznie do niej pognałam. Oczywiście w środku również było niesamowicie: Białe ściany, chodniczki błękitne na podłodze, prysznic z hydromasażem i wanna oraz ubikacja i umywalka, a nad nią stało lustro. Wyszłam z niej a na przeciwko spostrzegłam kuchnię. Rozlokowano tu otwarte, połączone pokoje, które wpływają pozytywnie na integrację domowników, co mi się bardzo spodobało. Obok kuchni jadalnia, która idealnie komponowała się z kuchnią czy pokojem dziennym. Zaciszny gabinet znajdował się obok salonu. Można było go zamknąć rozkładanymi drzwiami, a w razie potrzeby otworzyć go na obszerny salon. Jednak Lukas uprzedził nas, iż tam mamy nie wchodzić, gdyż to gabinet jego wuja, a ten nie lubi gdy ktoś mu wchodzi niepotrzebnie. Poza tym tak czy siak jest zamknięty na kluczyk i nawet jakbyśmy chcieli wejść to i tak nie możemy. Zauważyłam, że wszędzie były kwiatki. Najwięcej paproci, ale inne rodzaje również, których nie znałam.
- Tu jest niesamowicie!- Krzyknęła Amy spoglądając przez wielkie szklane drzwi na taras, na którym znajdowały się dwie ławki, a w środku stolik typowy na ogródek. Obok stał grill.
- Masz rację. Po prostu cudo- Potwierdziłam.
- To chodźcie zobaczyć górę. Tylko pokój na przeciwko schodów jest mój!- Krzyknął Lukas i wbiegł, czym prędzej po schodach umieszczonych obok gabinetu. My podążyliśmy za nim i ja zajęłam sobie od razu sypialnie po prawej stronie. Amy zaraz obok mnie, a Joshowi została obok Lukasa. Znaczy się najpierw zajął sobie miejsce Amy, jednak Lukas powiedział, że to babska i lepiej żeby wziął sobie inny. Spojrzałam jeszcze na drzwi obok schodów, które najprawdopodobniej służyły, jako wejście do łazienki. Chłopcy już weszli do swoich pokoi, a ja z Amy stałyśmy i patrzyłyśmy się na siebie z uśmiechem.
- To, co? Wchodzimy?- Spytałam. Ta chwyciła ręką klamkę, więc ja również to uczyniłam.
- Trzy, czte- ry- Powiedziałyśmy równo i otworzyłyśmy drzwi wchodząc do środka.
Kiedy stanęłam przy drzwiach o mało, co nie padłam na zawał, a pierwsze słowo, jakie mi przeszło przez myśl było” niemożliwe, że to mój pokój”. Ściany były w kolorze niebieskim- idealnie dopasowywały się do jasno- brązowej posadzki. Łóżko stało przy jednej ścianie z pościelą w kolorze jaśniejszym niż ściany, a pod nim był wielki ciemny niebieski dywan. Nad legowiskiem widniał obraz z namalowanym oceanem i fruwającymi mewami. Po obu stronach stały malutkie brązowe półeczki. Na tej z lewej stała lampka nocna, a na tej drugiej jakiś kwiatek doniczkowy. Miałam tylko jedno okno, ale na ścianie były szklane drzwi wiodące do dużego balkoniku. Bardzo mi to odpowiadało. Obok okna był mały kącik w formie garderoby, gdzie mogłam przechować swoje ubrania. Kiedy położyłam się na łóżku odczułam taką niesamowitą miękkość, że aż nie chciało mi się wstawać, by sprawdzić pokoje reszty lokatorów, ale byłam ciekawa czy mają równie zarąbisty, co mój, dlatego najpierw ruszyłam do Amy. Ona też miała niesamowity. Ściany miały większe pasy w kolorach brązu ciemnego i jasnego oraz jasnej zieleni. Pościel na łóżku była również dopasowana w ten sam wzór, co ściana. Praktycznie miała podobnie ułożone rzeczy, jednak ona miała własną łazienkę, a to było niesprawiedliwe! Oznaczałoby to, że muszę dzielić się z dwojgiem chłopaków, ale Amy obiecała, że mogę do niej przychodzić. Chłopaki mieli typowe męskie i jedno osobowe łóżka, co by oznaczało, że zajmowali pokoje nastolatków. Lukas opowiedział, że nie mieszkają tutaj małe dzieci tylko małżeństwo, ich córka w wieku osiemnastu lat, co oznaczałoby, że albo ja, albo Amy mamy jej pokój i dwóch synów piętnastoletnich. 
- Lukas. Powiedź ciotce, żeby mnie adoptowała- Zaoponował Josh, kiedy schodziliśmy na dół.
- To mnie też!- Dodała Amy unosząc dłoń w górę.
- Okay, przekażę- Odpowiedział i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. My usiedliśmy w salonie na kanapie, a Lukas poszedł do kuchni coś sprawdzić.
- Ciocia przed wyjazdem zrobiła zakupy i mamy pełną lodówkę. Zostawiła kasę na karmę dla Nany, ale jest jej jeszcze dużo, więc nie ma pośpiechu, by iść do sklepu.
- No właśnie, najbliższy sklep, gdzie jest?
- Mały sklepik jest tuż za rogiem, a supermarket jakieś pięć minut drogi stąd.- Odparł wbijając się pomiędzy mnie, a Amy. Znowu poczułam wibrację w spodniach, dlatego też wyciągnęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam, że dzwoni mama. Musiałam odebrać, by opowiedzieć jej o tym gdzie mieszkamy. Po rozmowie ze mną chciała jeszcze mówić z Joshem.
- Shan. Zayn do mnie dzwoni- Zaoponowała brunetka patrząc na wyświetlacz w swoim telefonie.
- To odbierz- Kazałam, a ta tak zrobiła, jednak po chwili oddała mi swoją komórkę mówiąc, że to do mnie.
Wzięłam i odeszłam kawałek.
- Hej.
- Shanel, czemu nie odbierałaś telefonów? Martwiłem się już powoli.
- Przepraszam. Byłam zmęczona po podroży, ale już jesteśmy i jest wspaniale. Dom niczym marzenie.
- Cieszę się. Dzwonię, by ci powiedzieć, że będziemy za dwa dni w Anglii.
- Mieliście przyjechać w październiku.
- Tak jakoś wyszło.
- Ale ja się cieszę.- Uśmiechnęłam się.- Już nie mogę się doczekać.
- Ja też. To niesamowite, że jesteś w moim kraju.
- Taa, nigdy bym nie przypuszczała. To będzie mój nowy początek- Odpowiedziałam z myślą właśnie o zaczęciu czegoś nowego i zmienieniu odrobinę swojego życia.
***
Cześć kochani:) Co tam u was słychać ciekawego? Jak wam się podobał rozdział? W sumie prosty i zwykły, co nie? Ale już są w Anglii, więc akcja zacznie nabierać tempa, że tak powiem;) Mam wspaniały humor, może dlatego, że byłam na koncercie Justina, moje marzenie się spełniło! Jestem mega nakręcona tym wszystkim!:) Nie będę wam tu dużo pisać. Tak jak myślałam chyba mało z was czyta tego bloga... Nie wiem czy go nie zawieszę... Pomyślę jeszcze nad tym. Wiem, że są tu osoby, które czytają. Magda i Zuzia- Dwie siostry:D, Asiek. A reszta jak komentowała, tak zniknęła gdzieś... No cóż. Poczekamy, zobaczymy. Będę kończyć;** Trzymajcie się wszyscy!:)

7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle CUDOWNY :P Proszę nie zawieszaj tego bloga piszesz go WSPANIALE :))
    Fajnie że już są w Anglii :D
    Kocham twojego bloga ♥
    Pozdrawiam,czekam na następny i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wspaniały. Nie zawieszaj bloga on jest wspaniały, genialny cudowny i wo gule że nie mogę go opisać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny :)
    Nie, nie możesz zawiesić bloga bo ja go czytam i chcę go czytać dalej. I masz go pisać, chociażbym nawet tylko ja go komentowała, to i tak masz pisać. Wiem jestem okropna xD
    Już się nie mogę doczekać tego jak chłopcy przyjadą do Londynu :D Czekam na następny z wielką niecierpliwością, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny, jak wszystkie!
    Nie moge sie doczekac nastepnego *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. nie kończ pisania! :) czytam twojego bloga na bieżąco tylko nie mam czasu na dodawanie komentarzy... :( przepraszam :) MONA ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Polecam : http://forever-together-one-direction.blogspot.com/2013/03/rozdzia-5.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww cudo <3
    Mam nadzieję że nowy pojawi się jak najszybciej i życzę bardzo dużooo weny :D Błagam nie kończ, dużo osób czyta a blog jest na prawdę zajebisty :D

    Zapraszamy http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń