2 maja 2013

Rozdział 34

Nareszcie nastała sobota. Dzień wolny od pracy i teraz tylko czas na wypoczynek. Amy wpadła na pewien pomysł i chce go zrealizować mimo, iż ja nie jestem co do tego przekonana. Otóż moja genialna przyjaciółka oznajmiła mi, że chciałaby umówić się z Nathanem tylko po to, by dowiedzieć się czegoś więcej o Perrie. Chłopak sam powiedział, że nic nie wie, ale ona się upiera, a ja nie mogę jej tego zabronić. Może uda jej się coś wyciągnąć, choć szczerze w to wątpię.
- Dobra, to pójdziesz tam na trening i co potem?- Spytałam, kiedy siedziałyśmy u mnie w pokoju. Chłopaki byli jeszcze w domu, ale za niedługo wychodzą właśnie na halę.
- No nie wiem. Do końca obmyślonego planu nie mam, ale zaufaj mi. Ja wiem, że ona tam przyjdzie, mnie jeszcze nie widziała, więc postaram się podsłuchać o czym rozmawiają.
- Niech ci będzie. Tylko zadzwoń do mnie jak się czegoś dowiesz.- Powiedziałam.
- Zadzwonię- Potwierdziła. Nagle usłyszałyśmy puszczaną wodę z kabiny prysznicowej.
- Może to Lukas?
- Teraz mamy szansę- Szybko pobiegłyśmy do jego pokoju, który jak się okazał był pusty, a na stoliku leżał telefon. Amy wzięła go do ręki i szybko zaczęła coś cykać.
- Jest tylko jedna wysłana, a skrzynkę odbiorczą usunął.
- To, co. Czytaj, tylko szybko- Popędziłam ją.
- "Zgadzam się, choć nie wiem czy to dobry pomysł. Nie chce nikogo krzywdzić, a już na pewno jej, mam nadzieję, że wiesz co robisz... Bądź na treningu o 15:00, mam przerwę wtedy"- Przeczytała na głos. Co to może oznaczać? O kogo mu chodziło, może o mnie?
- A jeżeli on mówił o tobie?- Spytała Amy wyjmując mi to z głowy. Dokładnie o tym samym na początku pomyślałam, ale potem skreśliłam to z myśli, jednak Amy doszła do tego samego wniosku, więc może to coś oznaczać.
- Mam nadzieję, że nie. To jest strasznie dziwne.- Dopowiedziałam, kiedy usłyszałyśmy wyłączanie się wody.
- Chodźmy stąd- Szybkim krokiem opuściłyśmy pomieszczenie i zeszłyśmy na dół do salonu.
- Okay, będę tam przed 15.
- Tak, tylko wiesz...
- Wiem- Uśmiechnęła się. - Idę do sklepu z Naną, chcesz coś?- Spytała zapinając suczkę na smycz.
- Nie, dzięki. Zadzwonię do mamy- Odpowiedziałam. Brunetka wyszła, a ja poszłam na górę po swojego laptopa, zawołałam Josha, po czym załączyłam skype'a. Mama była dostępna, dlatego też zadzwoniłam.
- Cześć mamo- Przywitałam się, kiedy zobaczyłam jej twarz na ekranie.
- Cześć kochani. I jak tam u was?- Spytała pociągając nosem. Wyglądała jakby płakała, ale obraz nie był aż tak wyraźny i mogłam się pomylić.
- U nas w porządku. Za tydzień mamy mecz z chłopakami. Gram jako lewy skrzydłowy- Pochwalił się mamie.
- I mi nie powiedziałeś?
- Zapomniałem- Zaśmiał się, kiedy mu o tym wypomniałam.
- A jak u Ciebie i i taty?
- No... Dobrze- Zająkała przecierając policzek.
- Mamo, na pewno wszystko gra? Nie wyglądasz najlepiej.
- Josh, jest okay. naprawdę, nie musicie się martwić. Przepraszam was, ale muszę kończyć.
- Dopiero co zadzwoniłam.
- Wiem, zadzwonię innym razem. Kocham was- Powiedziała, po czym się wyłączyła. To było bardzo dziwne, popatrzyłam na brata, który również miał głowę zwróconą ku mnie i też nie wiedział o co chodzi.
- Jestem pewna, że mają jakieś kłopoty.
- Ona płakała czy mi się tylko wydawało?
- Też tak myślałam.- Odpowiedziałam Joshowi.
- Mam nadzieję, że za niedługo się dowiemy.- Dodałam. Chłopak miał opuszczać pokój, jednak go zatrzymałam.
- Poczekaj, mam do Ciebie sprawę.
- O co chodzi?
- No...- Zamknęłam drzwi, by Lukas nie mógł nas usłyszeć. - Często widujesz Perrie na treningach?
- Perrie? To ta blondynka, tak?
- Yhmm...
- No, od jakiegoś tygodnia przychodzi codziennie, Lukas z nią rozmawia, kiedy kończymy on od razu jedzie z nią gdzieś i sam wracam do domu zazwyczaj.
- I nie wiesz o czym rozmawiają?
- Nie, skąd niby?- Był bardzo zdziwiony, kiedy go o to zapytałam. Nie patrzył mi w oczy, tylko rozglądał się po bokach jakby ukrywając coś przede mną.
- Josh, jesteś pewny, że nie słyszałeś nic, a nic?
- Tak, sory, ale muszę już iść- Odpowiedział i wymijając mnie wyszedł z pokoju. Dlaczego nikt nie chce mi o niczym mówić? Mama coś przede mną ukrywa, Josh również, każdy ma swoje tajemnice...

Chłopcy już dawno poszli, Amy też już była miejscu, gdyż dochodziła 15:00, a ja siedziałam sama w domu nie mając co robić. Doszłam do wniosku, że pojadę do swojego chłopaka robiąc mu tym sposobem niespodziankę. Na dworze było dość ciepło jak na połowę października, jednak wciąż nie mogę przywyknąć do tego typu ochłodzenia, gdyż w Miami o tej porze cały czas byłaby najmniej dwudziestostopniowa temperatura, a tutaj z ledwością przekracza dziesięć. Jadąc autobusem zastanawiałam się jak mam oznajmić rodzicom, że zostanę tutaj na święta, że wigilię i sylwester spędzę z rodziną Zayna, a nie z nimi? Ciekawiło mnie również, dlaczego Josh mnie okłamał, co wie o Lukasie i Perrie czego jeszcze my nie odkryłyśmy. Czyżby on również maczał palce w ich spisku? Mamy kilka dowodów na to, że coś knują. Po pierwsze to znają się dosyć dobrze, skoro całują się na pożegnanie i blondynka odwiedza go codziennie na treningach. Po drugie to ten SMS. Co miało znaczyć to "Nie chcę nikogo skrzywdzić, a już na pewno nie jej". O co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi? Jeżeli nie dowiemy się niczego konkretnego w przeciągu tygodnia, będziemy zmuszone porozmawiać z Perrie... Wątpię, by przyznała się co knuje, ale można spróbować i podejść ją od innej strony. Po niecałych czterdziestu minutach byłam już przed domem państwa Malik, podeszłam do drzwi i zadzwoniłam na dzwonek. Po paru sekundach otworzyła mi je mama Zayna, od razu się uśmiechnęła.
- Shanel, jak miło cię widzieć.
- Panią również. Jest może Zayn?
- Niestety nie. Pojechał z chłopakami do studia, ale możesz wejść i na niego zaczekać. Powinien do godziny być- Zaprosiła mnie, jednak nie chciałam przeszkadzać, dlatego tak też powiedziałam.
- Nie przeszkadzasz. Właściwie to chciałam z Tobą porozmawiać. Wejdź proszę.- Nie mogłam odmówić jej spojrzeniu, więc weszłam do środka. Przeszłyśmy do salonu, gdzie od razu usiadłam na fotelu.
- Chcesz herbaty, może coś mocniejszego?- Uśmiechnęła się mówiąc ostatnie słowo.
- Wystarczy herbata.- Odpowiedziałam, a brunetka nalała do dwóch filiżanek ową ciecz. Rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając męża Patrici, ale go nie było.
- Nie ma nikogo. Znaczy się, Waliya jest na górze z koleżanką, ale nie będą nam przeszkadzać.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.
- Więc, o czym chciała pani ze mną rozmawiać?
- O świętach- Odpowiedziała łagodnie biorąc do ust filiżankę i upijając łyka. - Wiesz, mam taki pewien pomysł- W jej oczach dostrzegłam skaczące iskierki.
- Myślałam nad tym, by w tym roku trochę inaczej spędzić Wigilię i Boże Narodzenie.
- Co ma pani na myśli?- Spytałam. Właściwie to nie wiem do końca jak wygląda u nich gwiazdka i tym podobne.
- Widzisz, chciałabym zaprosić rodziny chłopaków do nas. Mamy duży dom i salon, w piwnicy leżą dwa stoły, które się połączy i wszyscy się zmieszczą.- Tego to się nie spodziewałam.
- Wie pani, że to będzie jakieś dwadzieścia osób. Jest pani pewna, że wszyscy się pomieszczą?
- Tak, rozmawiałam już nawet z mamami chłopaków i są za moim pomysłem, tylko nie wiem jak zareaguje na to mój mąż. Zawsze marzyłam, by święta spędzić w takim dużym gronie, a tutaj wszyscy się znamy i dogadujemy. Znaczy się, ty ich nie znasz, ale to naprawdę mili ludzie. W końcu jesteśmy niemal rodziną.
- Ja tak czy siak nie mam nic do gadania. Znaczy się, to pani dom, ale pomysł też mi się podoba- Uśmiechnęłam się do kobiety i również napiłam się ciepłej herbaty.
- To się cieszę. Teraz tylko muszę to przekazać mężowi- Odpowiedziała i w tym momencie właśnie do domu weszła Doniya ze swoim chłopakiem. Trzymali się za ręce i byli bardzo szczęśliwi.
- Nie uwierzycie!- Krzyknęła na powitanie. - Cześć Shanel- Uśmiechnęła się siadając obok na sofie. On do niej dołączył.
- Co się stało?- Spytała jej rodzicielka.
- Oświadczył mi się!- Wyciągnęła dłoń pokazując nam palec i przepiękny pierścionek zaręczynowy.
- No to gratulację córciu. - Gratuluję, bardzo się ciesze- Zaczęłyśmy wraz z Pati jej gratulować, pytając również o szczegóły jak do tego doszło i kiedy zamierzając się pobrać.
- Chcieliśmy za dwa tygodnie- Odpowiedział narzeczony Doniyi, a my spojrzałyśmy na nich ze zdziwieniem.
- Za dwa tygodnie?
- Tak, kochamy się i chcemy to zrobić jak najszybciej.
- To nie trochę za wcześnie? Trzeba wynająć salę, wysłać zaproszenia, kupić suknię ślubną...
- Mamo, znamy się niemal od dziecka, jesteśmy parą już pięć lat. Naprawdę chcemy ze sobą być. Co do zaproszeń i wszystkiego to tym się nie martw, zajmę się tym. Byliśmy w kościele u księdza- jest już załatwione. Sale wynajmiemy jutro.
- No sama nie wiem.
- Kocham ją- Odezwał się Lance czule spoglądając na swoją dziewczynę oraz chwytając jej ręce.
Widziałam w ich oczach radość, pełne podniecenie tym, co się wydarzyło i tym, co się ma wydarzyć. Trochę niepewna była mama brunetki, jednak chyba odpuściła i cieszyła się razem z nami. Zapewne widziała to, co ja: To, co jest między nimi to prawdziwa miłość, widać to gołym okiem.
- Macie już wybrany termin?
- Tak, chcielibyśmy wziąć ślub 6 listopada.
- Świetnie- Powiedziałam, to dzień w którym Josh wraca do domu.
- To będzie ogromne wesele.
- Tak, mam dużą rodzinę, a Doniya chciała też zaprosić chłopaków z One Direction- Dopowiedział Lance.
Rozmawialiśmy o przygotowaniach, liście gości na której znajdowałam się również ja, gdyż byłabym osobą towarzyszącą Zaynowi, Amy zapewne też będzie, ponieważ każdy może wziąć taką osobę. Po niespełna godzinie czasu do domu zawitała banda chłopaków, zupełnie nie zwrócili na nas uwagi tylko od razu pognali do kuchni. Zachowywali się jak małpy, które dopiero, co uciekły z zoo.
- Od 5 rano są na nogach, więc zapewne są głodni, ale bez przesady- Oznajmiła rodzicielka wstając z miejsca. Od razu zaczęła po nich krzyczeć, że są nie wychowani i że najpierw należy się witać z gośćmi.
- Shanel! Nasza droga przyjaciółka- Niall pierwszy wyszedł z kuchni z uśmiechem na twarzy i od razu przywitał się z wszystkimi siadając obok Doniyi na sofie.
- Witaj Nialler. Co robiliście w studiu?
- Nagrywaliśmy kolejną płytę! Znaczy się, przez wakacje też nagrywaliśmy, potem przestaliśmy, teraz znowu   do tego wróciliśmy.
- Nic o tym nie wiedziałam.
- O czym?- Z kuchni tym razem wyszli już wszyscy, a Zayn pytając usiadł na oparciu fotela.
- O płycie.
- Bo nikt jeszcze o tym nie wie. To miała być niespodzianka dla fanów kochanie. Tak w ogóle to, co ty tutaj robisz?
- Przyszłam cię odwiedzić, ale lepiej wysłuchaj swojej siostry.
- Wychodzę za mąż- Pochwaliła się wyciągając ku niemu dłoń, by zobaczyli pierścionek.
- Wow, gratuluję. - Bravo stary!- Mówili wszyscy na raz gratulując młodej parze.
- Słuchajcie, jest sprawa. Dalibyście radę zaśpiewać na moim weselu?
- No pewnie, że tak!- Odpowiedział za wszystkich Harry.
- To będzie przyjemność- Dodał Lou. Pani Maik wróciła z garnkiem jakiejś zupy, a chłopcy od razu rzucili się, by sobie nalać.
- Gdzie masz Amy?- Spytał Harry. Teraz to musiałam wymyślić jakieś małe kłamstewko, przecież nie powiem mu, że dla mnie poszła na randkę z innym chłopakiem. Miałam właśnie odpowiedzieć, kiedy dostałam SMS.
"Wracam właśnie do domu i muszę ci o czymś powiedzieć... Będę do dwudziestu minut."
- Jest w domu- Oświadczyłam mówiąc prawie prawdę.
- Hej, dzisiaj sobota, to może pójdziemy na jakąś imprezę? Co wy na to?- Zapytał Liam wszystkich.
- Dobry pomysł.- Inni byli za pomysłem, jednak ja nie miałam skłonności do zabawy.
- To my jedziemy po dziewczyny, wy pojedźcie po Amy i spotkamy się przed "Hot night".- Oświadczył Louis wstając z miejsca.
- Idziecie z nami?
- Nie, dzięki. Posiedzimy jeszcze z mamą, a potem zmywamy się do domu- Odpowiedziała Doniya.
Ja poszłam do samochodu Zayna wraz z Harrym, A Liam z Niallerem pojechali Louisowym wozem po Eleanor i Danielle. Mam nadzieję, że Amy zdążyła wrócić...
- Słuchajcie, musimy iść na imprezę? Nie możemy po prostu zostać w domu?
- No weź! Mam ochotę poszaleć- Krzyknął Harry i zaczął się ruszać w takt muzyki puszczonej z radia.
- Źle się czujesz?- Spytał Zayn uciszając przy okazji loczka.
- Nie, tylko... Jakoś nie mam nastroju na imprezowanie.
- Shan... Proszę cię. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na jakiejś imprezie. Ładnych parę miesięcy temu. Zrób to dla mnie- Zielonooki odwrócił się do mnie przodem i spojrzał na mnie słodkimi oczkami.
Westchnęłam i mimo mojej niechęci zgodziłam się, na co Harry zareagował bardzo pozytywnie. Dojechaliśmy w niecałe pół godziny, gdyż zatrzymaliśmy się jeszcze na stacji, aby zatankować.
Wchodząc do domu od razu krzyknęłam, że wróciłam z chłopakami, by nie zaatakowała mnie od razu informacjami.
- Harry!- Krzyknęła zbiegając ze schodów, po czym rzuciła się na swojego chłopaka.
- Wiesz, też tu jestem.
- Ale nie jesteś moim chłopakiem- Odpowiedziała zerkając na Zayna.
- Może to i nawet dobrze- Zażartował, a ta zmierzyła go wzrokiem.
- Masz coś do mojej dziewczyny?- Spytał Harry odsuwając na chwilę Amy.
- Dobra, już dobra. Uspokójcie się. My pójdziemy się przebrać, a wy tu zaczekajcie- Poklepałam Zayna po klatce piersiowej, a brunetkę chwyciłam za rękę, po czym przeszłyśmy na górę do jej pokoju.
- Idziemy na imprezę, więc jak chcesz to się przebierz.
- Super- Z uśmiechem zajrzała do szafy sprawdzając czy ma coś odpowiedniego.
- Teraz mów czy masz jakieś informacje?
- Wiesz, co. Z tego co usłyszałam to Perrie wyjeżdża.
- Co? Ale jak to? Gdzie?
- Tego nie wiem. Lukas też był zaskoczony. Powiedziała mu tylko "Nie martw się, wszystko idzie zgodnie z planem, wrócę i wtedy pogadamy"- Zacytowała robiąc z palców cudzysłów.
- To dziwne. A od Nathana coś wyciągnęłaś?
- Niewiele wiedział, gadałam z nim tylko na treningu. W ogóle to dziwne, że Lukas mnie tam nie zauważył. Był chyba za bardzo przejęty wyznaniem Perrie.- Zaoponowała zakładając na siebie zwykłe jeansy. Postanowiła, że też nie będzie się stroić, tylko pójdzie na sportowo. Ja w ogóle nie zamierzałam tańczyć, idę tam się napić i dobrze spędzić czas.

Siedzieliśmy już w loży niezbyt znanego mi klubu. Mieliśmy miejsce od razu przy parkiecie, na którym wirowało już kilka dziewczyn wraz z chłopakami. Dochodziła dopiero 20: 00, więc mieliśmy sporo czasu do wyjścia na parkiet. Impreza ogólnie zaczynała się tutaj o 22:00.
Siedziałam obok Eleanor i Zayna. Chłopaki zamówili dwie wódki oraz każdemu po piwie. Nie piłam przeźroczystej cieczy, delektowałam się jedynie piwem, nie znoszę zapachu ani smaku tego czegoś. Mogę wypić kieliszek, ale to tylko na wyjątkowe okazje. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, powiedziałam im o planie mamy Zayna w związku ze świętami jak i obgadaliśmy wesele. Rozluźniłam się i postanowiłam, żeby dzisiaj nie myśleć o tym co się dowiedziałam. Wypiłam do końca piwo, choć wciąż nie miałam ochoty na tańce.
- Dobra, ja stąd idę, bo mnie tu rozniesie- Danielle, jako zawodowa tancerka pierwsza wskoczyła na parkiet, a zaraz za nią Liam. Louis wyciągnął swoją dziewczynę, Harry również. Zostałam sama z Niallerem i Zaynem.
- A wy, co? Nie idziecie?- Zapytał wypijając trochę piwa z kufla.
- Nie mam ochoty, jak chcesz to możesz przecież iść Zayn. Ja cię tu nie trzymam- Powiedziałam, a ten popatrzył na mnie z byka.
- Zwariowałaś. Nie zostawię cię tu samej.
- Jest przecież Niall.
- Taa, ja się na razie nigdzie nie wybieram, idź zaszaleć.
- Nie, idę do toalety, ale zaraz wrócę- Chłopak ucałował moje czoło, po czy zniknął. Spojrzałam na blondyna, który nie wyglądał za dobrze, choć jeszcze się trzymał.
- I jak tam?
- Zajebiście!- Uśmiechnął się i ponownie zatopił usta w alkoholu.
Spoglądałam na moich przyjaciół, którzy świetnie się bawili w rytmie muzyki Shaggiego.
I pomyśleć, że gdybyśmy nie pojechały na te domki do Jackson, to nigdy byśmy ich nie poznały, nie poznałybyśmy prawdziwych chłopaków z One Direction,- naszych przyjaciół. To potoczyło się tak szybko, że pamiętam to jakby wszystkie te rzeczy działy się parę dni temu... W moich spodniach poczułam wibracje telefonu- To była mama.
- Halo!- Krzyknęłam, jednak jej nie słyszałam, tylko jakieś pomrukiwanie. - Czekaj, wyjdę na zewnątrz!- Ponownie uniosłam głos, wyłączyłam się, po czym powiedziałam Niallowi o moim odejściu i ruszyłam do wyjścia.  Przy wejściu też było sporo osób, dlatego ruszyłam wgłąb uliczki, by było nieco ciszej. Dobrze, że miałam bransoletkę umożliwiającą wejście, inaczej by mnie nie wpuścili.
Wybierałam własnie numer mojej rodzicielki, kiedy usłyszałam jak ktoś coś krzyczy. Odwróciłam się, by sprawdzić o co chodzi. Jakieś dziesięć metrów dalej stały trzy dziewczyny zmierzając prosto na mnie. Szybko znalazły się w mojej przestrzeni.
- Wiemy kim jesteś- Powiedziała wysoka szatynka z oczami jak węgiel. Ubrana była coś w stylu skejt dziewczyny. Ful cap na głowie i odziana w dres. Z resztą pozostałe wyglądały podobnie tyle, że były blondynkami.
- Ymm... Ale ja niezbyt wiem, kim wy jesteście- Zaoponowałam zdezorientowana.        
- To ty jesteś przyjaciółką One Direction, w tym dziewczyną Zayna- Rzekła ciut niższa blondynka z zieloną czapką.
- No i ? Jest jakiś problem?
- Wielki, ty nim jesteś. Wplątałaś się w ich życie i teraz nie poświęcają nam tyle czasu.- Zrozumiałam, że są ich fankami. - Myślisz, że jesteś kimś, bo znasz te gwiazdki? 
- Sory, ale nie mam czasu na pogawędkę- Odparłam i chciałam ruszyć, jednak mnie zatrzymały.
- Masz zerwać z Zaynem, jasne?
- Bo co mi zrobisz?
- Ostrzegam, jak mnie wkurzysz to przestanę być grzeczna. Zakończ ten związek albo spotka cię niemiła kara. Zniszczymy też ich karierę, rozumiesz? Chyba nie chcesz, by to nad czym pracowali tyle czasu legło w gruzach. jest jeszcze twoja kumpela, prawda? Ona ponoć spotyka się z Harrym...
- Odczepcie się od niej, nich i ode mnie. Nie jesteście prawdziwymi fankami skoro chcecie ich skrzywdzić.
- Zayn jest nasz!- Te słowa wręcz wykrzyczała mi w twarz kruczoczarna dziewczyna.
Nie wiedziałam czy mam się zacząć śmiać czy coś? Nie wiem co one odwalały, ale nie zamierzałam ciągnąć tego dalej. 
- Słuchaj, rozumiem, że odebrałam wam go po części, ale przecież oni wciąż was kochają jako swoich fanów.
- Zamknij się już. Masz z nim zerwać, rozumiesz?- Zaczynała mnie już denerwować.
- Nie, nie rozumiem- Odpowiedziałam, jednak później pożałowałam. W szybkim czasie oberwałam z pięści w twarz, a tamte dwie popchnęły mnie, gdzie w aspekcie upadłam na twardy beton. Zabolało jak cholera, czułam jak wszystko się we mnie gotuje. Szkło z zapewne rozbitej butelki wbiło mi się w dłonie i po chwili zobaczyłam już krew. Bałam się ich, łzy mimowolnie poleciały mi po policzkach.
- Zostawcie mnie!
- Masz z nim skończyć! Inaczej my skończymy z Tobą!- Krzyknęła ponownie czarna i tym razem kopnęła mnie w brzuch. Opadłam z sił, kiedy kopała mnie po raz kolejny. Krzyczałam, jednak nikt mnie nie słyszał... Po chwili już nic nie widziałam... Ból był tak silny, że nie wytrzymałam, a przed oczami dostrzegłam jedynie ciemność...                                                                                          




5 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny :) Ciekawe co knuje Perrie z Lukasem i co jej mama przed nią ukrywa :) Mam nadzieję że te dziewczyny odczepią się od Shan :D Co do długości jest świetna :P Pozdrawiam i czekam na następny ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ambee ... :*3 maja 2013 12:17

    Zajebisty rozdział :* Też jestem bardzo ciekawa, co knuje Perrie i Lukas. No i mama Shan. Te dziewczyny były podłe xx Długość mi odpowiada :) Czekam na kolejny ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże! Co się z nią stało?! Porąbane "fanki"... :D Chyba ktoś ja znajdzie, nie? Same problemy się szykują : Perrie, jej mama no i te niby "fanki" :) . Ciekawe co będzie dalej.. Hmm Chyba ze soba nie zerwą, co? Błagam nieee :PP No cóż jeszcze moge napisać. Rozdział znakomity, świetny, genialna długość i treść :) Baardzo wciągający:) Mogłabym tak wymieniać i wymieniać♥
    Pozdrawiam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie i rozdział, masz wielki talent. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde ile tajemnic. Każdy coś ukrywa, denerwuje mnie to że Perrie z Lukasem knują coś. Wara od mojej ulubionej pary! A te fanki to jakieś popierdolone. Mam nadzieję że nic jej się nie stanie i wszystko będzie ok, że znajdzie ją ktoś. Czekam na następny, który mam nadzieję szybko się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń